Chazan w "TP": Kara, jaka mnie spotkała, ma być straszakiem dla innych lekarzy

- Tak restrykcyjna i ostra kara, jaka mnie spotkała, stanowi element tej debaty. Ma być sygnałem dla całego środowiska lekarskiego, żeby lekarze nie próbowali postępować podobnie. Wywołanie lęku jest dobrym sposobem wymuszania posłuchu - mówi w "Tygodniku Powszechnym" prof. Bogdan Chazan.

Prof. Bogdan Chazan, powołując się na klauzulę sumienia, odmówił wykonania w warszawskim szpitalu św. Rodziny aborcji, choć były do tego wskazania medyczne ze względu na wady płodu. Kobieta urodziła dziecko, które zmarło niedługo po porodzie. W wyniku kontroli stracił stanowisko dyrektora placówki. W wywiadzie publikowanym w "TP" żali się, że o decyzji władz miasta, którym szpital podlega, dowiedział się z mediów, podczas urlopu.

Wywiad z prof. Bogdanem Chazanem pochodzi z książki "Prawo do życia. Bez kompromisu".

"Zwolnienie mnie zaskoczyło"

- Natychmiast zadzwoniłem do sekretariatu szpitala i spytałem, czy nadeszły jakiekolwiek pisma z Ratusza. Nie nadeszły. Doręczono je dopiero po konferencji jako "Projekt wystąpienia pokontrolnego". A więc najpierw poinformowano media, a potem szpital, mnie zaś w ogóle o tym nie powiadomiono. Przyznaję, że byłem zaskoczony, nie spodziewałem się tego, odczułem żal i rozgoryczenie. Wiedziałem o skardze pacjentki, spodziewałem się konsekwencji, ale zwolnienia z pracy nie. Postawiłem ten szpital na nogi, stworzyłem ośrodek o randze jednego z najlepszych w Warszawie. Szkoda, że pani prezydent nie zdecydowała się ze mną o tym po rozmawiać. Nie otrzymałem zaproszenia, by wyjaśnić wszystkie problematyczne kwestie. Jestem tym postępowaniem przytłoczony i zniesmaczony - mówi w wywiadzie.

"Miło nie było"

Sprawa prof. Chazana była jednym z tematów numer jeden i wywołała reakcję m.in. NFZ czy Ministerstwa Zdrowia. - Nie było wystarczającego powodu, żeby zarządzić tyle kontroli w jednym czasie. Ekspresowe działania nie były w tej sprawie potrzebne. Takie postępowanie byłoby zrozumiałe np. wówczas, gdyby w szpitalu doszło do takiej tragedii, jak śmierć kobiety podczas porodu czy operacji albo śmierć dziecka. Odmówiliśmy zabicia dziecka i to spowodowało masowe, pośpieszne akcje kilku instytucji. Niektóre rozmowy z ich przedstawicielami nie były miłe - mówi profesor, ale nie wyjaśnia, jak to się miało objawiać.

Aborcja jest najważniejsza

Lekarz kreuje się na symbol walki o życie dzieci i ofiarę. - Problem aborcji zyskuje w Polsce nieproporcjonalnie duże znaczenie, zwłaszcza wtedy, kiedy korzysta się w przypadku tej procedury z klauzuli sumienia. Okazuje się, że najważniejsze dla oceny szpitala położniczego nie jest zdrowie pacjentek czy ich dzieci, udane porody i zakończone sukcesem operacje, tylko to, że nie przeprowadzono aborcji. Czy jest to naprawdę największy krajowy problem? Z tego powodu zastosowano wobec mnie od razu najwyższy wymiar kary, czyli wyrzucenie z pracy. Uczyniono to bez wysłuchania moich racji i bez przekazania tej decyzji w pierwszej kolejności mnie samemu - mówi w tygodniku.

"Chcą zastraszyć innych"

- To, co się dzieje, zwraca uwagę na sumienie lekarskie, na fakt, że lekarza nie można wynająć do każdej roboty. W debacie publicznej forsuje się pogląd, zgodnie z którym lekarz nie powinien mieć możliwości powoływania się na swoje sumienie, lecz bezwzględnie stosować się do prawa stanowionego. Lekarz może wierzyć w Boga, a nawet chodzić do kościoła. Ale w pracy ma być bez sumienia. Sądzę, że tak restrykcyjna i ostra kara, jaka mnie spotkała, stanowi element tej debaty. Ma być sygnałem dla całego środowiska lekarskiego, żeby lekarze nie próbowali postępować podobnie. Wywołanie lęku jest dobrym sposobem wymuszania posłuchu - stwierdza prof. Chazan.

Cała rozmowa w najnowszym wydaniu "Tygodnika Powszechnego".

Więcej o: