Do narkotyków nie wrócił. "Wiedziałem, że to mnie zabije" - mówił "Guardianowi". W 2002 r. w wywiadzie dla "New York Timesa" przyznał się do okazjonalnych "stanów depresyjnych". A nie dalej jak w lipcu 2014 r. zameldował się w ośrodku leczenia uzależnień. W oczekiwaniu na kolejne informacje dotyczące nagłej śmierci Robina Williamsa światowe media podsumowują wielką karierę aktora, jego najlepsze filmy i najśmieszniejsze sceny z udziałem genialnego komika . Ale przypominają także ciemniejszą stronę jego życia. Problemy Williamsa z używkami nie były tajemnicą - zmagał się z nałogami od lat.
W uzależnienia wpadł po pierwszych wielkich sukcesach w show-biznesie. W 1988 r. powiedział w rozmowie z magazynem "People", że brał kokainę, "by się ukryć" . Ale w 1983 r., na wieść o tym, że jego ówczesna żona jest w ciąży, aktor rzucił alkohol i narkotyki. Pozostał trzeźwy przez 20 lat. W 2003 r. znów zaczął pić.
-Byłem w małym mieście [na Alasce]. To nie koniec świata, ale można go stamtąd zobaczyć. I pomyślałem: napić się. Pomyślałem po prostu: "hej, może to pomoże". Bo czułem się samotny i się bałem. To był ten stan pod tytułem "pracujesz tak dużo i cholera, może to pomoże". Okazało się że to była najgorsza rzecz na świecie - mówił w emocjonalnym wywiadzie dla "Guardiana" .
- To [nałóg] nie jest niczym spowodowane, to po prostu jest. - Czeka. Czeka w uśpieniu na moment, gdy sobie pomyślisz "Teraz jest w porządku, wszystko ze mną ok". A potem następna rzecz, z której zdajesz sobie sprawę, to to, że nic nie jest ok. Potem dociera do ciebie: "Gdzie jestem? Ja nie wiedziałem, że jestem w Cleveland" - opisywał Williams.
W 2006 r, w rozmowie z Diane Sawyer w programie "Good Morning America" Williams powiedział, że przez kilka lat myślał, że sam się upora z nałogiem. - Ale nie dasz rady. I tyle. Myślisz, że możesz, a potem dociera do ciebie, że potrzebujesz pomocy. Trudno się do tego przyznać przed samym sobą, ale jak już to zrobisz, jest łatwiej - mówił.
Zapal znicz, napisz wspomnienie
Walczył. Z alkoholizmu wychodził kilka lat. W 2010 r. w wywiadzie mówił o połączeniu nadużywania alkoholu i napływie myśli samobójczych .
Opisując moment, gdy pił samotnie w swoim pokoju w 2008 r. i myślał o samobójstwie, cytowany przez "Huffington Post" Williams powiedział, że jego "przytomny mózg" powiedział jego "pijanemu mózgowi", by kwestię samobójstwa "odłożył tutaj, do 'przedyskutowania', do czasu, aż będzie trzeźwy".
Według rodziny jego stan ulegał systematycznej poprawie, a jemu samemu udawało się pozostać w trzeźwości. Pobyt w specjalistycznym ośrodku Hazelden w Minnesocie miał mieć charakter wyłącznie profilaktyczny - Williams, po 20 miesiącach intensywnej pracy na planach kolejnych filmów, uczestniczył w programie wspomagającym długoterminowe pozostawanie w trzeźwości. Jak podał "The Hollywood Reporter" , przedstawiciele aktora zapewniali, że pobyt w Hazelden nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek aktualnymi problemami z alkoholem czy narkotykami.
Według raportu policji kalifornijskiego hrabstwa Marin ostatni raz Robin Williams widziany był żywy około 22.00 miejscowego czasu 10 sierpnia (ok. 7.00 rano 11 sierpnia czasu polskiego). Około południa 11 sierpnia czasu miejscowego (ok. 21.00 czasu polskiego) do posiadłości aktora wezwano policję. Gdy przybyła na miejsce, aktor nie oddychał. Policja wstępnie oceniła, że było to "samobójstwo przez uduszenie". Nie podała jednak żadnych szczegółów.
O tym, czy nagła śmierć Williamsa ma związek z jego depresją, i jaki wpływ na jego obecny stan zdrowia miały wcześniejsze problemy z używkami, dowiemy się zapewne w ciągu najbliższych dni. Na potwierdzenie przyczyn śmierci gwiazdora Hollywood trzeba będzie poczekać - konferencja prasowa po sekcji zwłok i badaniach toksykologicznych zaplanowana jest na godzinę 21.00 czasu polskiego.
Filmy z Robinem Williamsem możesz obejrzeć tutaj>>
Chcesz na bieżąco śledzić sytuację za granicą? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS