W wywiadzie dla tygodnika "Do Rzeczy" prof. Chazan, pytany, czy czuje się "św. Pawłem ruchu pro-life", odpowiada, że nie śmie się porównywać do apostoła. Przyznaje jednak, że "rzeczywiście czasem się tak czuje, ale raczej w kwestiach prywatnych niż w dziedzinie pro-life".
W rozmowie z katolickim publicystą Tomaszem Terlikowskim Chazan mówi o wątpliwościach co do zaangażowania się w ruch pro-life, potwierdza też znany już fakt, że on sam też dokonywał aborcji. Ale zaznacza: - Nigdy nie byłem czołowym aborterem, raczej jednym z wielu. Podaje liczbę - "może 500".
Opisując swoją przeszłość, prof. Chazan podkreśla, że w okresie, gdy dokonywał aborcji, "większość lekarzy nie miała wówczas wątpliwości", m.in. dlatego że - jak twierdzi - nie mieli "takiej jak obecnie świadomości pełnego człowieczeństwa zabijanego dziecka". - Jednym z powodów był brak USG - dodaje ginekolog.
Dopytywany przez Terlikowskiego o dehumanizację współczesnej medycyny Chazan stwierdza, że nie zgadza się z traktowaniem jego zawodu jak zwykłej pracy, podkreśla, że to powołanie. Według niego, będąc lekarzem, "nie wolno popadać w rutynę, uznać, że można narzucać swoje zdanie, kierować czyimś losem, trzeba pochylić się nad cierpieniem". W dalszej części wywiadu prof. Chazan mówi też m.in. o "udowodnionym wczesnoporonnym działaniu pigułek antykoncepcyjnych" i zaznacza, że "lekarz identyfikujący się z wiarą" nie powinien przepisywać środków antykoncepcyjnych.
Terlikowski pyta też profesora o plany na przyszłość. Chazan mówi, że "jest zmęczony psychicznie i fizycznie", wspomina o propozycjach pracy. Dopytywany, czy nie chce zaangażować się w politykę, mówi, że "zawsze się nią interesował". - Im dalej od lewicy, tym lepiej - podkreśla lekarz. Zarzeka się, że nie interesują go stanowiska czy funkcje, dodaje, że nie myślał o starcie w wyborach, ale gdyby mógł "realnie działać na rzecz wartości, które są mu bliskie, rozważyłby taką możliwość".
Prof. Chazan to ginekolog, były dyrektor warszawskiego szpitala św. Rodziny, który - powołując się na klauzulę sumienia - odmówił wykonania aborcji, mimo że były do tego wskazania medyczne ze względu na wady płodu. Nie wskazał też pacjentce - do czego zobowiązują go przepisy - innego lekarza lub placówki, gdzie można by wykonać zabieg.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS