"Cmentarny Park Narodowy?" - pytają na swojej stronie internetowej ekolodzy skupieni w Koalicji Ujście Warty. I piszą: "Od lat najpopularniejszy szlak Parku Narodowego Ujście Warty, czyli tzw. Betonkę, wzmacniano nie tylko odpadami budowlanymi, ale także... płytami nagrobnymi pochodzącymi prawdopodobnie z okolicznych poniemieckich cmentarzy".
Na dowód swoich słów autorzy strony przedstawiają zdjęcia: wyraźnie widać na nich leżące w trawie lub wodzie fragmenty nagrobków. Udało się nam skontaktować z trzema osobami związanymi z Koalicją - nie chcą jednak wypowiadać się pod nazwiskiem - to miejscowi ekolodzy i pracownicy Parku, który jak twierdzą, jest przez dyrektora Konrada Wypychowskiego rządzony twardą ręką. Na miejscu ma trwać konflikt, dokładnie opisany na stronie Koalicji.
Ekolodzy twierdzą, że popularny kilkukilometrowy szlak, czyli "Betonka", od lat jest w opłakanym stanie. - Zrobiony jest z betonu, a do jego wzmacniania używa się odpadów budowlanych, gruzu przemieszanego ze śmieciami, a także fragmentów nagrobków - tłumaczą nasi rozmówcy. Ich zdaniem jest to nie tylko nieestetyczna, ale i nieskuteczna metoda wzmacniania "Betonki". - Te fragmenty są nieustannie rozmywane przez wodę, która roznosi gruz po okolicy - twierdzą.
Stanu rzeczy nie zmienił nawet zeszłoroczny remont, który wedle Koalicji kosztować miał 120 tys. zł. Zdaniem jej członków po położeniu nowych, betonowych płyt, z których zrobiona jest droga, rozbite fragmenty starych jeszcze długo straszyły sterczącymi w niebo, niebezpiecznymi drutami zbrojeniowymi. W kwietniu teren miał zostać uprzątnięty, jednak tylko prowizorycznie.
- Otoczenie jest na pierwszy rzut oka uporządkowane, ale na nasypie, na którym znajduje się "Betonka", wciąż można znaleźć kawałki płyt i kamieni poprzerastanych obecnie przez trawę. Jest ich bardzo dużo, część można łatwo przemieścić. Część z nich jest rozbita tak, że wystają z nich fragmenty zbrojenia - słyszymy.
- Wiele z tych kamieni ma regularny, wyszlifowany lub wyciosany kształt, a nawet ornament - motywy geometryczne, roślinne. Znaleźliśmy wczoraj kilka kawałków, które bez wątpienia były częścią tablic nagrobkowych - mówi nasz rozmówca, podkreślając, że brak dbałości o poniemieckie zabytki jest co najmniej bulwersujący.
Zdaniem ekologów nagrobki mogły znajdować się na miejscu nawet od lat 50. czy 60. To wówczas użyto ich jako wzmocnienia biegnącej wśród mokradeł i rozlewisk grobli. - To jednak skandal, że dyrekcja Parku przez tyle lat nie zrobiła z tym porządku - oceniają nasi rozmówcy, sugerując, że zabytkowe tablice z powodzeniem można by umieścić w pobliskim lapidarium w Słońsku.
Dyrektor parku Konrad Wypychowski dostrzega problem, zapewnia jednak, że dyrekcja "robi, co może", żeby uporządkować "Betonkę" i zabezpieczyć potłuczone nagrobki.
- Wielokrotnie wywoziliśmy pozostałości nagrobków do lapidarium, ale nie nad wszystkim możemy mieć pełną kontrolę. To teren zalewowy. Grobla pracuje, co jakiś czas woda wymywa jakieś fragmenty cmentarnych płyt - tłumaczy.
Wypychowski oddala też oskarżenia o to, że teren nie został po remoncie odpowiednio uprzątnięty. - To prawda - stare płyty, które wymieniliśmy, do marca leżały po obu stronach drogi. Ale wcześniej nie dało się ich usunąć, bo mieliśmy wysoką wodę. Ale przecież nie mogę sobie pozwolić na to, żeby w sezonie ten gruz, razem ze zbrojeniami, leżał przy "Betonce" i straszył turystów - mówi, zapewniając, że dziś zbrojeń już nie ma.
Niezależnie czy rzeczywiście tak jest, czy też zgodnie z opinią ekologów ścieżkę gdzieniegdzie wciąż szpecą sterczące z betonu pręty, wczorajsze zdjęcia dowodzą jasno, że "Betonka" wciąż wspiera się na betonowym gruzie.
Ekolodzy twierdzą, że to jedno z wielu zaniedbań dyrekcji i dowód marnotrawstwa pieniędzy przeznaczonych na zeszłoroczny remont. Dyrekcja ripostuje, że pierwszy od lat sześćdziesiątych remont to sukces, a zauważalne wciąż niedostatki szlaku wynikają przede wszystkim z braku funduszy.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS