Seria "Miasto 44 by Q?? Robert Kupisz" to pierwsza w historii polskiego kina kolekcja zapowiadająca produkcję filmową. Będzie się składać tylko z trzech elementów: T-shirtów w dwóch kolorach z nadrukowanym wizerunkiem orła i napisem "Miasto 44" oraz chusty moro. Seria wejdzie do sprzedaży w salonach Empik przed premierą filmu Jana Komasy.
Projekt - tak jak i jemu podobne w przeszłości - spotkał się z krytyką. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Roman Pawłowski "projektowanie ubrań inspirowanych największą tragedią w historii Warszawy" nazwał "ponurym żartem" . "Robert Kupisz odczarowuje nie tyle 'nudną rustykalność', ile koszmar wojny. Przerabia wojnę w styl, oczyszczając ją przy okazji z bólu, strachu, cierpienia i śmierci" - napisał dziennikarz.
Zupełnie inaczej na sprawę zapatrują się sam projektant i sieć wydawnicza. - To są koszulki z orłem i tytułem filmu, promują ten właśnie film. Nie ma na nich symboli powstańczych - celowo! Podobne koszulki sprzedajemy od prawie 3 lat. Myślę, że osoby krytycznie nastawione do produktu nie kupią go, mają do tego prawo - mówi w odpowiedzi na zarzuty o monetyzację pamięci o powstaniu Kupisz. I dodaje: - Ograniczyliśmy liczbę produktów, podobno już są zapisy w sklepach, więc zwolennicy są.
Zapytany o to samo Empik odpowiada: "W naszej ofercie znajdują się również książki, filmy, a nawet albumy muzyczne inspirowane Powstaniem Warszawskim. Wychodząc z takiego założenia, powinniśmy również zrezygnować ze sprzedaży tych tytułów".
Dalej sieć powtarza za projektantem, że przecież seria "Miasto 44 by Q?? Robert Kupisz" służy przede wszystkim promocji filmu "Miasto 44" Jana Komasy. "Na koszulkach i chustach widnieje tytuł filmu. Empik jako patron tego obrazu w sposób naturalny stał się miejscem, w którym będzie można kupić produkty z kolekcji" - dodaje.
Sprawdź powieść powstałą na podstawie scenariusza do filmu "Miasto 44" >>
Być może na koszulkach czy chustach nie ma symboli powstańczych, ale - jak punktują krytycy - nie ulega wątpliwości, że wiele osób nie będzie ich kupować jako memorabiliów związanych z filmem Komasy, ale z powstaniem właśnie.
Minidyskusja na ten temat odbyła się też na łamach zeszłotygodniowego "Dużego Formatu". Co znamienne, wszystkie trzy osoby, które zabrały w sprawie głos, przyjęły za pewnik, że koszulki odwołują się do pamięci o powstaniu, a nie filmu. - Powstańcy mają prawo, żeby im się koszulki nie podobały, bo przeżyli niewyobrażalną traumę. A teraz jest to na koszulkach jak reklama piwa. Ale jeśli chce się, żeby o powstaniu ktokolwiek pamiętał, to koszulka w pamiętaniu może odegrać pewną rolę - mówił "Dużemu Formatowi" Iwo Zaniewski, współzałożyciel agencji reklamowej PZL.
- Jeżeli ktoś ma szlachetne intencje, to niech puści koszulkę po normalnej cenie, po 25 złotych, a nie po 79,99 - dodał Jerzy Sienkiewicz, powstaniec, ps. Rudy.
A jakie jest wasze zdanie?