Holenderski podoficer pisze list do rządu: wyślijmy wojsko na wschodnią Ukrainę

- To, co się w tej chwili dzieje ze szczątkami ofiar, to dowód braku szacunku, profanacja, coś obrzydliwego i kompletnie nie do zaakceptowania - pisze w liście otwartym do holenderskiej minister obrony chorąży Marcel van Hemert i wzywa rząd do wysłania wojska na Ukrainę.

Marcel van Hemert jest podoficerem holenderskiego wojska, a sam siebie nazywa blogerem i publicystą. Zrobiło się o nim głośno po tym, gdy na Facebooku opublikował list otwarty do minister obrony Holandii Jeanine Hennis-Plasschaert. Ten poświęcony katastrofie malezyjskiego samolotu apel zamieścił także na swoich stronach serwis Joop.nl .

- Droga Pani Minister, chciałbym prosić, by wpłynęła Pani na premiera Ruttego w celu jak najszybszego wysłania holenderskich żołnierzy na wschodnią Ukrainę, aby - w porozumieniu z uprawnionymi do tego organami - wszelkimi możliwymi środkami przejąć inicjatywę i zapewnić ofiarom to, na co zasługują - pisze van Hemert na fanpage'u prowadzonej przez siebie strony Boekje Pienter .

Post by Boekje Pienter .

W opinii żołnierza takie działania są konieczne, bo miejsce wypadku jest na terenie walk i nawet przedstawiciele OBWE nie są w stanie go zabezpieczyć. Tymczasem w jego opinii "to, co się w tej chwili dzieje ze szczątkami ofiar, to dowód braku szacunku, profanacja, coś obrzydliwego i kompletnie nie do zaakceptowania".

Van Hemert zauważa też, że jak na razie w reakcjach na czwartkową katastrofę przeważają "słowa, a nie czyny". Stąd też jego apel. "Przynajmniej tyle możemy zrobić dla naszych rodaków, którzy zginęli z powodu niekontrolowanego wybuchu walk w tym rejonie" - pisze Marcel van Hemert.

"Niech żyje chorąży Marcel!"

Apel żołnierza został dostrzeżony nie tylko przez portal Joop.nl, który opublikował jego tekst, ale i przez innych komentatorów życia publicznego. Publicysta jednej z największych holenderskich gazet "Telegraaf" Rob Hoogland podzielił się tą publikacją na Twitterze, opatrując list komentarzem "Niech żyje chorąży Marcel!".

Przypomnijmy, że malezyjski boeing, który został najprawdopodobniej zestrzelony, spadł na ziemię we wschodniej części obwodu donieckiego, całkowicie kontrolowanej przez siły prorosyjskie. Władze ukraińskie, które walczą z separatystami, nie mają dostępu do tego miejsca. Pod adresem separatystów od kilku dni z całego świata płyną słowa krytyki z powodu tego, że nie zabezpieczyli właściwie terenu tragedii.

Chcesz na bieżąco śledzić sytuację za granicą? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: