Pacjentka Chazana: Kuria wolała zbierać pieniądze na karę dla Chazana, niż pomodlić się za nasze dziecko

- Kiedy się urodziło, to nikt z żadnych ruchów pro-life, z żadnych fundacji, nikt z popierających prof. Chazana, żaden ksiądz, dosłownie nikt nie zgłosił się, żeby chociaż zapytać, jak można pomóc, co można zrobić - mówi ?Wprost? ojciec dziecka, które urodziło się po tym, jak prof. Chazan odmówił wykonania aborcji. - Zrobił to, co mógł najgorszego. Kiedy się urodziło nasze dziecko, nie zająknął się słowem w sprawie jakiejkolwiek pomocy - dodaje matka zmarłego dziecka.

- Kiedy z nim rozmawiałam, był w cywilnych ubraniach. Nie badał mnie. Byłam przekonana, że ta rozmowa z nim jest formalnością, że dyrektor szpitala chce się upewnić, iż nie byłam namawiana przez lekarzy i że jestem stuprocentowo przekonana - mówi w rozmowie z "Wprost" Agnieszka, kobieta, której prof. Chazan odmówił aborcji.

- Okazało się, że to nie formalność. Na początku usłyszałam, że moja ustna i pisemna prośba o przerwanie ciąży mają taką samą wagę. Kiedy do niego przyszłam, wiedział doskonale, jaka jest moja ustna prośba, teraz kłamie, że dowiedział się o moim istnieniu dopiero 14 kwietnia. Wiem, że gdybym ja tego pisma nie napisała, to prof. Chazan by mi nie odpowiedział i dzisiaj dalej oszukiwałby kobiety - dodaje.

"Najbardziej cierpiało dziecko"

- W tym wszystkim najbardziej cierpiało nasze dziecko - dodaje Jacek, ojciec zmarłego dziecka. - Kiedy się urodziło, to nikt z żadnych ruchów pro-life, z żadnych fundacji, żaden ksiądz, dosłownie nikt nie zgłosił się, żeby chociaż zapytać, jak można pomóc, co można zrobić - mówi. - Kuria wolała zbierać pieniądze na karę dla prof. Chazana, niż chociażby pomodlić się za nasze dziecko - podkreśla Agnieszka.

- Zrobił to, co mógł najgorszego. Kiedy się urodziło nasze dziecko, nie zająknął się słowem w sprawie jakiejkolwiek pomocy - mówi matka zmarłego dziecka. - Gdzie jest empatia dla tego, jak twierdzą niektórzy, "uratowanego przez prof. Chazana" dziecka? Gdzie był Kościół? Gdzie był prof. Chazan po urodzeniu naszego dziecka? - dodaje jej partner.

"Przez lata był jak władca"

Rodzice zmarłego niemowlęcia wspominają, że dopiero po swojej wizycie w szpitalu zrozumieli, że w "zasadzie cały szpital, którym kieruje prof. Chazan, nie wykonuje aborcji, lekarze nie przepisują tabletek antykoncepcyjnych i nie przeprowadzają badań prenatalnych". Dodaje, że "prof. Chazan zamienił przyszpitalną, ogólnodostępną przychodnię ginekologiczną w miejsce, w którym konsultowane są teraz tylko pacjentki szpitala".

- Dla mnie to jest niewyobrażalne. Prof. Chazan zachowywał się przez lata jak władca, jak właściciel państwowego szpitala - mówi Jacek. - Wie pani, będziemy się odwoływać od tego raportu [urzędu miasta - red.]. Bo w tym raporcie w urzędzie miasta jest napisane, że mieliśmy możliwość odwołania się od decyzji prof. Chazana. Wie pani, że to są jakieś bzdury, bo my tak naprawdę nie dostaliśmy żadnej decyzji - dodaje.

Cały wywiad w najnowszym "Wprost" >>>

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: