Międzynarodowa komisja? MAK? Kto ma wyjaśnić katastrofę? "Z punktu widzenia prawa międzynarodowego..."

- Badaniem wypadku zajmuje się to państwo, na terenie którego doszło do wypadku - tłumaczył w TOK FM procedury po katastrofie malezyjskiego boeinga Michał Setlak, zastępca red. naczelnego "Przeglądu Lotniczego". - Tym państwem jest Ukraina - podkreślił.

Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych zniknął z radarów wczoraj około godziny 15 czasu polskiego. Na pokładzie znajdowało się 298 osób - 283 pasażerów, w tym trójka niemowląt, i 15 członków załogi. Wszyscy zginęli.

Niewykluczone, że maszyna została zestrzelona. Pojawia się pytanie, kto będzie się zajmował wyjaśnieniami katastrofy. Zarówno Ukraina, jak i rosyjski MAK chcą, żeby zajmowała się tym międzynarodowa komisja (ICAO, w której radzie zasiada aktualnie Polska). Czy tak będzie?

O to Agnieszka Lichnerowicz pytała w TOK FM Michała Setlaka, zastępcę red. naczelnego "Przeglądu Lotniczego".

Agnieszka Lichnerowicz: Wydaje się, że jest szansa na organizację międzynarodowej komisji na mocy konwencji chicagowskiej. Czy to możliwe?

Michał Setlak: - Z punktu widzenia prawa międzynarodowego badaniem wypadku zajmuje się to państwo, na terenie którego doszło do wypadku. Tym państwem jest Ukraina. To państwo ma prawo scedować badanie wypadku na inną stronę, ma też prawo zaprosić do uczestnictwa praktycznie dowolną stronę.

Zazwyczaj oprócz specjalistów z państwa badającego wypadek zapraszani są specjaliści z kraju producenta samolotu, rejestracji samolotu, rejestracji przewoźnika, producenta silników...

Pojawiała się też w kontekście katastrofy informacja, że obowiązuje tu umowa z początku lat 90., na mocy której Ukraina przekazuje kompetencje w sprawie badania katastrof lotniczych MAK-owi.

- Sytuacja jest już trochę inna. Kilka lat temu Ukraina utworzyła własną komisję badania wypadków lotniczych i w tym zakresie współpraca z MAK-iem została zakończona. Owszem - Ukraina współpracuje z MAK-iem, ale w innym zakresie - są to sprawy dotyczące głównie certyfikacji. Badanie wypadków to sprawa ukraińska.

Gdyby udało się stworzyć międzynarodową komisję, to czy eksperci są w stanie rozstrzygnąć, kto jest odpowiedzialny za katastrofę?

- Badanie szczątków i zawartości rejestratorów pozwoli rozstrzygnąć, czy samolot został zestrzelony, czy miała miejsca awaria. Odłamki głowicy bojowej rakiety przeciwlotniczej zostawiają na szczątkach bardzo charakterystyczne ślady i te szczątki będą pod tym kątem analizowane. Natomiast pytanie, kto wystrzelił te rakiety, to jest zupełnie inna historia. Tu prawdopodobnie pomogą zapisy z radarów. Z tego co wiem, istnieją również zapisy z radarów samolotów wywiadowczych.

Warto zwrócić uwagę, że poważnymi dowodami mogą być dowody dostarczane po prostu przez zwykłych ludzi. To jest zupełnie nie do opanowania żywioł i prędzej czy później tego rodzaju informacje znajdą się w internecie.

Takie badanie może trwać miesiące, lata. Przywódcy Holandii, USA nie będą nic mówić i czekać na wynik? Będą totalnie bezwładni?

- To wydarzenie na tyle dużego kalibru, że nie wyobrażam sobie po prostu braku jakiejkolwiek reakcji świata na tę tragedię. Jeżeli potwierdzi się, że samolot został zestrzelony, to mamy do czynienia z aktem terrorystycznym. Tu dużą rolę mają media: nie mogą przestać o tym mówić. Trzeba powtarzać, że jeżeli samolot został zestrzelony, to pierwszymi podejrzanymi są działający na Ukrainie rosyjscy terroryści. Tak to trzeba nazywać.

Więcej o: