"Jakiekolwiek wygibasy propagandowe zrobi Putin, odpowiedzialność polityczna obarcza Rosję"

- Mam nadzieję, że to będzie wstrząs dla demokratycznej światowej opinii publicznej - mówił w Poranku Radia TOK FM Tomasz Wołek po katastrofie samolotu na Ukrainie. Publicyści spierali się, czy tragedia wpłynie na stosunek Zachodu do Rosji. - Jakiekolwiek wygibasy propagandowe będzie stosował Putin, odpowiedzialność polityczna za tę sytuację obarcza Rosję - przekonywał Wołek.

Kto spowodował katastrofę malezyjskiego Boeninga? Putin, zielone ludziki? Nie. My wszyscy , Unia Europejska, NATO, ONZ, społeczność międzynarodowa - wszyscy [BLOG]

Publicyści w Poranku Radia TOK FM rozmawiali o wczorajszej katastrofie malezyjskiego samolotu nad Ukrainą . Amerykański wywiad zapewnia, że maszyna została zestrzelona. Ukraińskie władze obwiniają o to Rosjan.

Świat odwróci się od Moskwy? Żakowski: Nie liczmy na to >>>

- Nie ulega wątpliwości, że wszystkie tropy wiodą do separatystów, albo nawet do Rosjan - mówił Marek Ostrowski z "Polityki". Jego zdaniem nadlatujący z zachodu samolot musiał być wzięty za ukraiński i zestrzelony przez separatystów bądź Rosjan. Sami Ukraińcy zaś według niego "doskonale wiedzą", że bojownicy nie mają lotnictwa, dlatego z ich strony brakuje motywu.

Jan Ordyński, publicysta "Przeglądu" i TVP, wskazywał, że dziś systemy elektroniczne "obejmują cały świat i są w tej chwili w stanie zarejestrować praktycznie wszystko". Przypomniał też, że niebo nad Ukrainą patrolują samoloty rozpoznawcze AWACS wysłane przez NATO. - Ustalenie sprawców wydaje się więc dość proste - stwierdził.

"System Buk to nie fuzja"

- Odpada też przypadkowość strzału - stwierdził Ordyński. Zdaniem wielu komentatorów boeing został zestrzelony przez system przeciwlotniczy Buk. - To nie fuzja. Wystrzelenie tego pocisku poprzedza proces decyzyjny, a załoga tego zestawu to nie szewcy, tylko fachowcy - mówił publicysta.

- To zakłada, że w Rosji jest wielki porządek - powątpiewał Ostrowski. Zaznaczył, że w teorii systemy rozpoznawania swój-obcy działają, w praktyce jednak mogły w ogóle nie zostać uruchomione. Ostrowski przypomniał, że prawdopodobnie separatyści weszli w posiadanie rakiet, przejmując jedną z ukraińskich baz wojskowych. - Jeśli sprzęt był porzucony, nikt nawet nie włączał systemów rozpoznania - przekonywał publicysta.

"Odpowiedzialność polityczna za tę sytuację obarcza Rosję"

Bez względu na ustalenie przyczyn katastrofy, zdaniem Tomasza Wołka jedno jest pewne: - Faktyczną odpowiedzialność polityczną ponoszą Rosjanie. Nie tylko dlatego, że wspierają czy nawet wysyłają separatystów. Ale dlatego, że gdyby nie aneksja Krymu i próba destabilizacji sytuacji na Ukrainie, do tej sytuacji by nie doszło. Nie strzelano by do samolotów - wskazywał.

- Jakiekolwiek wygibasy propagandowe będzie stosował Putin, odpowiedzialność polityczna za tę sytuację obarcza Rosję. Co do tego nie ma cienia wątpliwości - podkreślił.

Z tą opinią zgodził się Ostrowski. - Ale obserwowaliśmy już Putina, choćby na głośnej konferencji w sprawie Krymu. On idzie w zaparte. Wypina pierś na fale krytyki i nie robi to na nim najmniejszego wrażenia - powiedział.

"Ludzie zdają sobie sprawę: mogłem lecieć tym samolotem"

Wołek nadziei na zmianę w nastawieniu do Rosji upatruje w opinii publicznej. - Mam nadzieję, że to będzie wstrząs dla demokratycznej światowej opinii publicznej - powiedział. - Chciałbym się zgadzać - westchnął sceptyczny Ostrowski. - Wiele osób zdaje sobie sprawę: ja mogłem lecieć tym samolotem. Ludzie przetwarzają to na własny los. To może powodować, że moralny aspekt sprawy będzie bardziej dotkliwy dla Rosji, niż nam się może wydawać - przekonywał jednak Ordyński.

- Nie chcę wybuchać optymizmem, ale mimo wszystko sądzę, że cała ta sytuacja pogłębi poczucie nieufności wobec Rosji. Że to kłamcy, że to państwo zdolne do rzeczy najgorszych - nie ustępował Wołek. - Ale ze względu na pragmatykę polityczną musimy udawać, że jest nieco inaczej - skwitował trzeźwo Ostrowski.

Więcej o: