Zjednoczenie prawicy pod sztandarem PiS zakończyło się fiaskiem. Nie powiodły się rozmowy Jarosława Kaczyńskiego ani ze Zbigniewem Ziobro z Solidarnej Polski, ani Jarosławem Gowinem z Polski Razem. W rezultacie to Gowin i Ziobro połączyli siły i zapowiedzieli powstanie wspólnego klubu w Sejmie .
- Podobno Kaczyński na wszystko się zgodził i nagle się wycofał? - pytała w Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska Jarosława Gowina. - Faktycznie, podczas ostatniego spotkania okazało się, że część wcześniejszych ustaleń jest nieaktualna ze względu na opór wewnątrz PiS - przyznał szef Polski Razem. - Dlatego uznałem, że byłoby nie fair w stosunku do wyborców pojawiać się na kongresie. Bo to by sugerowało, że jest porozumienie w sprawach, w których potrzebujemy więcej czasu, by uzgodnić stanowiska - dodał.
- Podobno był pan początkowo oczarowany kontaktami z Jarosławem Kaczyńskim. A dziś trzeba pana uznać za naiwniaka - zauważyła Wielowieyska. - Należę do tych, których oczarować może tylko kobieta - uśmiechnął się Gowin.
Wielowieyska zauważyła, że PiS zaczyna wyłuskiwać polityków z pomniejszych prawicowych partii. Na "zjednoczeniowym" kongresie można było spotkać Krystynę Iglicką-Okólską, wiceprezes PR, oraz Jacka Kurskiego i Arkadiusza Mularczyka z Solidarnej Polski. - Czy Kaczyński was nie rozgrywa, wyłuskując polityków? - zapytała prowadząca.
- To byłaby jałowa taktyka. Można taką metodą podbierania pojedynczych osób utrudniać życie innym partiom prawicowym, ale w ten sposób nie przekona się żadnych wyborców - podkreślił Gowin. - Dla mnie nie jest kluczową kwestią, ilu polityków Polski Razem znajdzie się na listach zjednoczonej prawicy. Dla mnie kluczowe jest pytanie, czy jej program będzie przekonujący dla naszych wyborców. Jeśli nie będzie, to zjednoczenie nie ma kompletnie sensu - wyjaśniał polityk.
Gowin stwierdził, że do kongresu prawicy podchodzi z dystansem z powodu obecności tam NSZZ "Solidarność". - Szanuję i cenię Piotra Dudę, to odpowiedzialny związkowiec. Ale gdyby się okazało, że przyszły prawicowy rząd ma ozusować umowy-zlecenia, niesłusznie nazywane śmieciowymi, albo gdyby miała być podniesiona płaca minimalna, to nie o taką prawicę by mi chodziło - zaznaczył.
Gowin wyjaśnił, że wraz z Zbigniewem Ziobrą chce reprezentować w obozie prawicy "nurt realizmu gospodarczego". - Wydaje mi się to niezwykle zabawne - skomentowała Wielowieyska. - Ziobro z Cymańskim forsowali ideę Polski solidarnej. Prezentowali się jako partia socjalna, a teraz będzie nurt wolnorynkowy? Słowa polityków są nic nie warte - powiedziała. - Proszę znaleźć jakąkolwiek niekonsekwencję w tym, co mówię od dziesiątków lat w sprawach gospodarczych, i proszę dać politykom prawo do rewizji swoich poglądów - odparował Gowin.
- Nie wierzę w porozumienie dwóch partii, które mają skrajnie różne programy gospodarcze - oceniła Wielowieyska. - Porozumienie ma to do siebie, że szuka się kompromisów. W sferze wartości nigdy nie było istotnych różnic między mną a PiS. A jeśli chodzi o diagnozę stanu państwa, jako były minister w rządzie Platformy mam pod wieloma względami zdanie jeszcze bardziej krytyczne niż politycy PiS - zakończył Gowin.