Hartman pisze do młodego korwinisty: Jak dziecku wmawiają ci propagandowe bajeczki

Jan Hartman napisał list do "młodego korwinisty". O wolności i politycznej odpowiedzialności, ale też policzkowaniu Michała Boniego. Filozof ubolewa nad bezrefleksyjnym powielaniem przez sympatyków Korwin-Mikkego neoliberalnej wizji świata. "Jak dziecko dajesz sobie wmówić propagandowe bajeczki. Pogadaj o tym z rodzicami" - pisze.

Prof. Jan Hartman, filozof i polityk Twojego Ruchu napisał na swoim blogu w serwisie "Polityki" odezwę "Do młodego korwinisty" . "Posłuchaj przez chwilę głupiego lewaka. Zanim oplujesz ekran, szyderczo parskając na moją głupotę, zrób proszę mały wysiłek i przeczytaj ten artykuł do końca" - apeluje publicysta.

"Korwin raz jeszcze pokazał, że jest 'facetem z jajami'?"

Filozof zaczyna od sprawy pobicia przez Janusza Korwin-Mikkego Michała Boniego . "Pewnie zastanawiasz się, czy Twój przywódca aby nie przegiął pały, policzkując Michała Boniego, prawda?" - pyta Hartman. "A może myślisz, że Korwin raz jeszcze pokazał, że jest "facetem z jajami (...)? Otóż mylisz się bardzo" - zaznacza Hartman.

I przypomina, że "Michał Boni to bardzo zasłużony opozycjonista w czasach PRL, a w wolnej Polsce jeden z najbardziej spokojnych, kompetentnych i rzeczowych polityków, a takich mamy przecież niewielu". Hartman podkreśla, że Boni podpisał papier o współpracy pod wpływem szantażu, ale samej współpracy nie nawiązał.

"Jak dziecko dajesz sobie wmówić propagandowe bajeczki"

"Jeśli sądzisz, że całe społeczeństwo nienawidziło komuny niczym hitlerowskiego okupanta, a każdy, kto miał jakieś stanowisko, to kolaborant Imperium Zła, to znaczy, że po prostu nic nie wiesz o tych czasach i jak dziecko dajesz sobie wmówić propagandowe bajeczki. Pogadaj o tym z rodzicami" - upomina Hartman.

Dalej Hartman przechodzi do spraw fundamentalnych, czyli poglądów sympatyków Korwin-Mikkego.

"Najgłupsi byli sami sobie winni i zdychali z głodu"

"Wiesz, kiedyś, w drugiej połowie XIX wieku, w Europie było fajnie. Obowiązywał całkowicie wolny rynek i nieograniczona konkurencja. Kto potrafił, to zakładał fabryki i robił fortunę, a kto nie potrafił, uważał się za szczęściarza, jeśli mógł w nich pracować po kilkanaście godzin dziennie za głodową zapłatę. (...) A najgłupsi byli sami sobie winni i zdychali z głodu. Ich dzieci też" - plastycznie opisuje dawne porządki Hartman.

"I byłaby już pełnia szczęścia i sprawiedliwości, gdyby nie lewacy, którzy zaczęli urządzać te swoje pieprzone strajki i rewolucje. Wymusili podwyżki, ośmiogodzinny dzień pracy, zakaz zatrudniania dzieci, ubezpieczenia emerytalne i inne fanaberie, za które muszą do dziś płacić uczciwi ludzie. (...) No a teraz, drogi korwinisto, pomyśl o sobie, o swojej własnej życiowej sytuacji i odpowiedz sobie na pytanie, co by się z Tobą i Twoją rodziną stało, gdyby usunąć to całe lewactwo i złodziejstwo" - podsuwa filozof.

"Wolność? Każdy robiłby, co chce"

I punktuje: owszem, podatki byłyby dwa razy niższe. Rodzicom młodego korwinisty przybyłby dodatkowy tysiąc złotych w portfelu. Ale byłyby też nowe rachunki: za szkołę, za lekarza, za studia, korzystanie z dróg, komunikację publiczną (i nie będzie to, jak wskazuje filozof, 3,6 zł za bilet). A urzędnicy i robotnicy zostaliby w znacznej części wywaleni na bruk. "Czy w tym świecie Ty i Twoi rodzice należelibyście do zadowolonych i zamożnych, czy może do biedoty? A jeśli do biedoty, to czy byłbyś sam sobie winien?" - pyta filozof.

"A wolność? Cóż, każdy robiłby, co chce, a rząd tylko swoją silną ręką pilnowałby, żeby nie było złodziejstwa. Normalnym ludziom nie brakowałoby wolności" - podkreśla filozof. "Gorzej, jeśli ktoś miałby pecha i był, powiedzmy, gejem. W zdrowym społeczeństwie takich nie potrzeba" - dodaje. Jednak po chwili dodaje: "kogo obchodzą geje i inne świry?". I każe młodemu korwiniście wyobrazić sobie, że ktoś jednak przeciw rządowi protestuje. I jest to jego brat. A przez to obaj owe "bęcki" dostają. "Tylko że wtedy już coś z tą Twoją wolnością byłoby nie tak, co nie?" - pyta.

"Żyjesz w społeczeństwie i ktoś o tę społeczną wspólnotę musi dbać"

"Bo, widzisz, wolność to znacznie, znacznie więcej, niż swoboda zawierania umów, handlowania i generalnie robienia tego, co się chce. I ktoś tej wolności musi bronić" - pisze Hartman. Podkreśla, że najlepiej, by robili to ludzie profesjonalni i zrównoważeni. Potrzebują do tego konstytucji i "sporej grupy obywateli, którzy potrafią coś więcej jako obywatele, niż pokazywać władzy fucka, lecz gotowi są angażować się w sprawy społeczne".

"Chcesz, czy nie, żyjesz w społeczeństwie i ktoś o tę społeczną wspólnotę musi dbać. I to właśnie jest polityka".

"Jestem nie tylko lewakiem, ale w dodatku pejsatym lewakiem"

Na koniec filozof dorzuca: "Wiesz, ja jestem nie tylko lewakiem, ale w dodatku pejsatym lewakiem. Przyjaciel Twojego idola, Stanisław Michalkiewicz, regularnie przypomina o tym miłośnikom Nowej Prawicy. Jesteś pewien, że nienawiść do "pejsatych" jest fajna? Bo nienawiść do Polaków już chyba taka fajna Ci się nie wydaje?".

Cały tekst na stronach "Polityki" >>>

Więcej o: