- Życia ludzkiego nie można wartościować, bo jeśli się na to zgodzimy, to od tego jest już tylko krok do uznania, że człowiek chory nie może się rozmnażać i że trzeba go uczynić bezpłodnym, albo do przekonania, że trzeba prześladować homoseksualistów - twierdzi w rozmowie z "Do Rzeczy" prof. Bogdan Chazan. W ten sposób lekarz odpowiada na oskarżenia o to, że nie decydując się na aborcję, skazał zmarłe wkrótce po urodzeniu dziecko na niepotrzebne cierpienie. Lekarz przywołuje też argument, że dziecko cierpi nie mniej podczas zabiegu aborcji. - Warto było - podsumowuje prof. Chazan, podkreślając, że jest dumny z podjętej przez siebie decyzji.
Odwołany niedawno przez Hannę Gronkiewicz-Waltz dyrektor szpitala Świętej Rodziny w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim mówi też o podwójnych standardach, wedle których jego zdaniem media i opinia publiczna oceniają w ostatnim czasie postawę jego i krytykującego go prof. Romualda Dębskiego. Chazan przypomina, że jego pacjentka została skierowana do szpitala, któremu szefuje Dębski, i tam również odmówiono jej aborcji. Ginekolog twierdzi, że osobistą odpowiedzialność za tę decyzję ponosi prof. Dębski: - On odmówił, ale jego nikt o to nie oskarża. Media najwyraźniej uznały, że choć ja powinienem był wydać zgodę na aborcję, to on nie musiał tego zrobić - mówi lekarz. I nie zgadza się z sugestią Terlikowskiego, który przypomina, że w szpitalu Dębskiego powołano się na upłynięcie terminu dopuszczalności legalnej aborcji. - Termin 24. tygodnia nie jest wcale taką granicą. Nie ma takiego przepisu - utrzymywał Chazan, podkreślając, że wedle jego wiedzy ten powszechnie przyjęty termin graniczny jest całkowicie umowny.
Zapytany o swoją obecną sytuację profesor skarży się, że "nie wie nawet, czy jego gabinet został zaplombowany, czy nie, czy może używać pieczątki, czy nie". - Nic nie zostało wyjaśnione - podkreśla i zapowiada, że będzie odwoływać się od decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz, która postanowiła zwolnić go ze stanowiska. Prezydent stolicy podjęła taką decyzję po zakończeniu kontroli w szpitalu Świętej Rodziny. Kontrolę wszczęto po tym, jak Chazan - powołując się na klauzulę sumienia - odmówił wykonania zabiegu aborcji, choć były do tego wskazania medyczne ze względu na wady płodu. Dyrektor nie wskazał też pacjentce - do czego zobowiązują go przepisy - innego lekarza lub placówki, gdzie można by wykonać zabieg - głosi opublikowany w zeszłym tygodniu raport.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS