Steinbach: "Powinnam była zaoszczędzić sobie uwag o panu Bartoszewskim"

- Miałam polskich współpracowników, którzy chętnie ze mną pracowali. Jak sami przyznawali, widzieli, że jestem bezkonfliktowym i miłym człowiekiem, a nie jakimś ?polakożercą? - mówiła Erika Steinbach w wywiadzie dla "Stuttgarter Nachrichten" i dodała, że nie powinna była atakować Władysława Bartoszewskiego.

Erika Steinbach, ustępująca ze stanowiska przewodniczącej niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV), w wywiadzie udzielonym gazecie "Stuttgarter Nachrichten" wyjaśnia, że wrogie stanowisko Polski wobec jej organizacji było dla niej zrozumiałe. "Z tym musi liczyć się każdy przewodniczący BdV. W kraju naszych sąsiadów egzystują dwa światy. Miałam polskich współpracowników, którzy chętnie ze mną pracowali. Jak sami przyznawali, widzieli, że jestem bezkonfliktowym i miłym człowiekiem, a nie jakimś 'polakożercą'" - stwierdziła.

Na pytanie, co jako przewodnicząca związku przedsięwzięła wobec krytyki ze strony Polski, Erika Steinbach wyjaśnia, że zawsze, jak na przykład w czasie swojego wystąpienia w Warszawie w 1999 roku, podkreślała, że Polaków i Niemców więcej łączy, niż dzieli, i że musi istnieć możliwość podjęcia wspólnych działań. "Bardzo mnie cieszy, że w Polsce jest wiele konstruktywnych kontaktów między poszczególnymi ludźmi. Wypędzeni są od wielu lat najlepszymi budowniczymi pomostów na wschód" - zaznaczyła.

Nieuzasadniona krytyka

Jak dodała, przewodniczący Związku Wypędzonych musi być przygotowany na nieuzasadnioną krytykę, i tak było już przed okresem jej przewodnictwa. "Bardzo często ignoruje się to, że BdV od samego początku chciał koegzystencji narodów w Europie w duchu pojednania" - powiedziała. Dlatego przed założeniem fundacji napisała do ambasadorów państw, w których Niemcy żyli i żyją, przedstawiła im koncepcję fundacji i poprosiła o wsparcie.

Przyznała też, że swego czasu napisała także do Władysława Bartoszewskiego, polskiego pełnomocnika ds. stosunków z Niemcami, z prośbą o spotkanie.

Żałuje tych słów

Na uwagę dziennikarza stuttgarckiej gazety, że uprzednio jednak ostro atakowała Bartoszewskiego, insynuując, że ma on zły charakter, Erika Steinbach wyjaśniała, jak do tego doszło. "Władysław Bartoszewski, po początkowo zupełnie odmiennych sygnałach, generalnie atakował i izolował wypędzonych, fundację i mnie. Wtedy przebrała się u mnie miarka, za co potem przeprosiłam" - tłumaczyła.

Zapytana o celowość ustalenia w Niemczech Dnia Wypędzonych, chadecka polityk broniła tej decyzji, twierdząc, że dzień taki jest jak najbardziej potrzebny w kraju, gdzie prawie jedna trzecia społeczeństwa ma coś wspólnego z wypędzeniami. "Trzeba przypominać o losie wypędzonych. Jest to elementarna część naszej historii" - dodała.

Na pytanie, czy żałuje jakiegoś stwierdzenia, jakie padło w okresie jej przewodnictwa w BdV, Erika Steinbach przyznała: "Powinnam była zaoszczędzić sobie uwag o panu Bartoszewskim, nawet jeżeli jego zachowanie wobec wypędzonych uważałam za niesprawiedliwe. To było niepotrzebne i żałuję tego".

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

embed
Więcej o: