W najnowszym sondażu CBOS, pierwszym po publikacjach "Wprost" i wybuchu afery podsłuchowej, prowadzi Platforma Obywatelska z wynikiem 29 proc. W porównaniu do zeszłego miesiąca oznacza to spadek o 3 pkt. proc. Bez zmian poparcie dla PiS, które jest na drugim miejscu z 24 proc. Daleko za nimi SLD z 8 proc. poparcia (wzrost o 3 pkt. proc.).
Dlaczego afera taśmowa niemal nie odbiła się na wynikach sondażowych? - Ależ odbiła się - zapewnia w rozmowie z Tokfm.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW. - Te trzy punkty to naprawdę dużo. Przy metodologii, którą stosuje CBOS, oznaczają dużo większy spadek i wynik wyborów, w których wygrywa PiS - wyjaśnia politolog. Podkreśla, że w sondażach CBOS ze względów metodologicznych PO jest przeszacowywana.
- To jest bolesny cios, ponieważ Platforma im bardziej jest dezawuowana, tym bardziej spada jej wartość koalicyjna - mówi prof. Chwedoruk. A, jego zdaniem, to właśnie jest główna przewaga PO nad PiS.
- Na dzień dzisiejszy SLD czy PSL rozmowy koalicyjne będą zaczynać od PO. Jednak wraz z każdą kolejną taśmą, kolejnym sondażem, może rosnąć asertywność mniejszych partii - dodaje politolog. A Platforma z czasem może mieć problemy ze skompletowaniem sejmowej większości.
Można jednak było spodziewać się większych spadków, zwłaszcza po pierwszych publikacjach "Wprost" na temat taśm. - Nie jest to afera, której skutki polityczne i społeczne można porównać z tym, co się działo w polskiej polityce jeszcze 10 lat temu - tłumaczy prof. Chwedoruk. - Wynika to z samego charakteru PO, która pojawiła się w polskiej polityce jako partia quasi-antypolityczna - dodaje.
Politolog przypomina, że Platforma doszła do władzy dzięki wykorzystaniu antypolityczności Polaków, hasłom w stylu "nie jesteśmy najlepsi, ale nie będziemy ingerowali w wasze życie". - Teraz trudno oczekiwać od wielu wyborców, by nagle się upolitycznili. Oni wcześniej już nie mieli żadnych złudzeń względem polityków. A politycy PO, reagując na taśmy, powtarzają jeden argument: inni wcale nie są od nas lepsi. Opozycja słyszy: wy też byście to robili - podkreśla prof. Chwedoruk.
Na korzyść Platformy przemawia także fakt, że polska scena polityczna okrzepła, a sama partia zajmuje na niej centralne miejsce, z którego nie da się łatwo zepchnąć. - Po siedmiu latach sprawowania rządów trzeba być totalnym politycznym beztalenciem, by nie zakorzenić swojej partii na tyle, by zapobiec jej rozpadowi czy spadkowi do trzeciej ligi politycznej - zaznacza Chwedoruk.
Czy to oznacza, że potencjał polityczny afery podsłuchowej już się wyczerpał? - W dzisiejszych czasach echa dużych wydarzeń politycznych docierają do opinii publicznej z dużym opóźnieniem. Wyborcy nie mają czasu obserwować wszystkiego na bieżąco tak jak ludzie mediów czy eksperci - mówi prof. Chwedoruk.
Zdaniem politologa nerwowość w szeregach PO będzie jednak narastać. - Czekają nas ciekawe czasy - mówi. Te będą się objawiać zakulisowymi działaniami władzy w celu utrzymania stanu posiadania. Przykład? Chwedoruk wylicza: wczorajsze wizyty organów ścigania w biurach polityków i prokuratorów, "nocna zmiana" w Warszawie, gdzie potajemnie zmieniono ordynację wyborczą niekorzystnie dla partii opozycyjnych czy wcześniejsze wprowadzenie JOW do średnich wielkości miast.
- To pokazuje, że rządzący mają duże obawy przed społeczną reakcją na to, co obserwujemy - kwituje politolog.