"'Sprawa Chazana' ma wszelkie szanse stać się na polu światopoglądowym tym, czym w sferze politycznej stała się tragedia smoleńska" - pisze w "Rzeczpospolitej" Szymon Hołownia. "Cywilizacja, w której na wszystko są leki, procedury, prawa, nie umie się pogodzić z tym, że nie ma leku na cierpienie i śmierć" - dodaje.
Publicysta krytycznie odnosi się do zamieszania wokół zapowiedzianej dymisji prof. Bogdana Chazana , dyrektora szpitala św. Rodziny. "Błyskawicznie uformowano dwa obozy, ktoś nasyła kontrole, ktoś straszy ekskomuniką, ktoś wyzywa od ekstremistów, inny od morderców. Obie strony toczą wojnę o pokój, walka o godność człowieka odbywa się bez poszanowania tejże" - opisuje.
Prof. Jaczewski: W Polsce narasta wojna religijna >>>
Zdaniem Hołowni w sporze światopoglądowym należy skupić się nie na "mordobiciu", ale szukaniu tego, co łączy. "I jednym, i drugim chodzi chyba o dobro człowieka" - zastanawia się publicysta. Tylko rozumieją je na swój sposób.
"Nam, chrześcijanom, zarzuca się egzystencjalny masochizm, dążenie do cierpienia, które ma nam zapewnić bilety do nieba. To bzdury" - podkreśla Hołownia. "Chrześcijaństwo nie uczy, jak cierpienia szukać, ale jak przeżyć coś, co zdaje się nie do przeżycia. Najtrudniejsza próba przychodzi zaś wtedy, gdy patrzysz na ból bliźniego, choćby takiego jak wspomniane dziecko. Każdemu na ten widok pękałby i rozum, i dusza" - zaznacza.
"Odpowiedzią zautomatyzowanej i opętanej wizją postępu kultury, którą daje zbolałym obserwatorom, jest: natychmiast 'coś zrobić'. Chrześcijaństwo ma odpowiedź inną: trzeba głębiej 'z kimś być'" - wyjaśnia Hołownia. I zaznacza, że "być" nie wyklucza wcale "robić". Dodaje też, że wynika z tego wniosek: "ja nie mam 'zrobić czegoś' z moim ideowym przeciwnikiem, ja muszę się nauczyć z nim być" - kwituje.