Opublikowanie nagrania zapowiedział wczoraj na Twitterze Michał Majewski, szef działu śledczego "Wprost". "Jutro rano (czyli w czwartek) na stronie Wprost.pl cały zapis dźwiękowy spotkania Giertych-Piński-Nisztor" - napisał i dodał: "Wypikaliśmy kilka krótkich sekwencji, m.in. obrażających osoby zmarłe. Z nagrania, które ma 150 min. Tyle".
Dzisiaj rano nagranie pojawiło się na stronie tygodnika . Trwa prawie 2,5 godziny, a jakość dźwięku jest bardzo słaba.
Rozmowę z Romanem Giertychem zarejestrował w połowie 2011 r. dziennikarz Piotr Nisztor. Spotkał się wtedy z mecenasem oraz Janem Pińskim (dzisiaj redaktorem naczelnym tygodnika "Uważam Rze", wtedy - tygodnika "Wręcz przeciwnie"). Według stenogramów opublikowanych w ostatnim numerze tygodnika, Giertych miał namawiać Nisztora by ten sprzedał mu swoją książkę o miliarderze Janie Kulczyku. Adwokat oferował mu za to 400 tys. zł. Ponadto, jak przekonywał "Wprost", "Giertych chciał stworzyć grupę, która będzie wymuszała pieniądze od najbogatszych Polaków: Jana Kulczyka, Zygmunta Solorza, Leszka Czarneckiego i Michała Sołowowa". Na dowód "Wprost" opublikował fragment rozmowy Giertycha, Nisztora i Pińskiego.
Zapis rozmowy w gazecie, w porównaniu z tymi z poprzednich numerów (rozmowy m.in. Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki, Andrzeja Parafianowicza i Sławomira Nowaka, Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego), był stosunkowo krótki. I, co ciekawe, prawie nie było w nim wypowiedzi Nisztora. Zastąpione zostały one opisami, jak to nagrywający dziennikarz "ucieka w dygresje", "unika odpowiedzi" albo "nie chce spółki" z mecenasem, kiedy słyszy kolejne propozycje. Przeczytaj zapis rozmowy >>
Giertych po informacji o istnieniu nagrania tłumaczył, że w rozmowie z Nisztorem blefował i wcale nie zamierzał tworzyć grupy wymuszającej pieniądze od biznesmenów. W wywiadzie dla radia TOK FM mówił , że na zlecenie swego klienta chciał odkupić od dziennikarza prawa autorskie do jego książki o Kulczyku. Podkreślał, że nie robił nic złego i że jako adwokat ma prawo realizować takie zlecenia.
Giertych zaznaczał, że jego rozmowa z Nisztorem okazała się "w połowie skuteczna", bo wprawdzie nie nabył praw do książki o Kulczyku, ale dziennikarz książkę mu przekazał, a w kancelarii adwokata dokonano jej prawnej analizy. Analizę tę miał poznać Kulczyk, który uznał, że "nie ma tam specjalnych zagrożeń", zaś sama książka (Giertych twierdzi, że otrzymał od dziennikarza 200 stron bez wstępu i zakończenia) jest "słabo napisana".
Giertych uważa, że publikacja nagrania rozmowy z 2011 r. to odwet. - Jestem atakowany przez "Wprost" nie za to, co powiedziałem Nisztorowi, tylko za to, że twierdzę, że "Wprost" jest grupą przestępczą. To, co zrobili dziennikarze, publikując nielegalne podsłuchy, spełnia znamiona przestępstwa - mówił były polityk, nazywając Sylwestra Latkowskiego, naczelnego tygodnika, "byłym gangsterem". - Na miejscu wszystkich osób, które są wymieniane w publikacjach "Wprost", pozwałbym pismo i może wreszcie ktoś doprowadzi do sytuacji, w której ta szmatława gazeta zbankrutuje - dodał. Czytaj więcej >>
Chcesz wiedzieć więcej o aferze taśmowej "Wprost"? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS