Co się stało z dziennikarzami? Reszka: To bagno. Zbliżamy się do kolejnej granicy

Co robi Piotr Nisztor, gdy Roman Giertych składa mu propozycję zapłaty za sprzedanie praw do książki o Janie Kulczyku, by ta nigdy się nie ukazała? ?Wnioskuję, że nie mówi Giertychowi: To, co proponujesz, to zwyczajny skandal, chcesz szantażować bohaterów moich książek, uczciwy dziennikarz nigdy na to nie pójdzie - pisze Paweł Reszka.

Reszka w "Tygodniku Powszechnym" pisze o najnowszych taśmach ujawnionych przez "Wprost", jednak nie w kontekście "koneksji politycznych" Romana Giertycha, a kondycji polskich dziennikarzy.

Osobami dramatu są więc dwaj dziennikarze - Jan Piński i Piotr Nisztor. Ten pierwszy ma zaproponować koledze 300 tys. zł za sprzedanie praw do książki o Janie Kluczyku. Prawa do tego, żeby książka nie ujrzała światła dziennego.

Nisztor tłumaczył później we "Wprost", że chciał, by książka została wydana, ale niezrażony tym Piński proponuje mu spotkanie z "Długim", czyli Giertychem.

Na co pójdzie uczciwy dziennikarz?

"Nisztor bierze dyktafon. Spodziewa się (ciekawe, na jakiej podstawie?), że podczas rozmowy padną "dziwne propozycje". I padają" - pisze Reszka. Pierwsza propozycja to 400 tysięcy i 10 procent od tego, co zapłaci Kulczyk za odkupienie praw. Druga to natomiast "way of life" - rozkręcenie biznesu polegającego na pisaniu książek o najbogatszych Polakach i sprzedawaniu ich na wyłączność bohaterowi.

Reszka zauważa, że nie wiemy, czy Giertych faktycznie "grał", a tym bardziej nie wie tego Nisztor w chwili rozmowy. "Co robi, gdy pada niemoralna propozycja? Kluczy i ucieka w dygresje (tak opisuje to "Wprost"). Wnioskuję, że nie mówi Giertychowi: To, co proponujesz, to zwyczajny skandal, chcesz szantażować bohaterów moich książek, uczciwy dziennikarz nigdy na to nie pójdzie" - dodaje felietonista.

Nowy sposób na zarabianie pieniędzy

Nisztor nie publikuje zapisu taśmy przez kolejne trzy lata. Wydawnictwo, które miało wydać jego książkę o Kulczyku, wycofuje się. Dziennikarz przyznaje, że nie szukał innego wydawcy i "może to był błąd".

"Fakt! Jeśli ktoś chce wydać książkę, a nie szuka wydawcy, to popełnia błąd" - ironizuje Reszka i dodaje, że jest to tym większym błędem, jeśli prawdą jest, że materiałem interesowali się politycy, lobbyści i PR-owcy.

Nisztor ma potem wysyłać "komuś" fragmenty do "autoryzacji lub do przejrzenia". "Do wielu nienormalnych rzeczy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Reporter bierze się za reklamowanie produktów? Nie ma sprawy! Plagiat? Zmyślanie? Da się przeżyć! (...) Starasz się być obiektywny? Puknij się w głowę - zaangażowanie polityczne jest cnotą" - pisze Reszka.

"Jak widać, zbliżamy się do kolejnej granicy. Niebawem największe pieniądze będzie można zarobić w portalu niepublikuję.pl" - podsumowuje.

Więcej o: