Nisztor: "Czy spotykałem się z przedstawicielem Kulczyka? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam"

Czy Piotr Nisztor spotkał się z przedstawicielem Jana Kulczyka ws. nieautoryzowanej biografii biznesmena? Dziennikarz wcześniej twierdził, że nie. W rozmowie z Gazeta.pl mówi jednak: - Nie będę się do tego odnosił. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, bo to jest pewna "kuchnia" pisania mojej książki. Dziennikarz przyznaje też, że publikacja o najbogatszym Polaku może wkrótce ujrzeć światło dzienne.

Michał Fal, Gazeta.pl: Jak skomentuje pan sposób, w jaki Roman Giertych przedstawia w mediach waszą rozmowę z 2011 r.? Dopuszcza pan możliwość, że jego ówczesna propozycja była tylko blefem?

Piotr Nisztor: Trudno mi przyjąć i zrozumieć takie stawianie sprawy. Jego słowa nie były blefem. To on mówił o konkretnych kwotach, to nie ja jakieś sumy rzucałem. To z jego ust padła konkretna propozycja, której nie przyjąłem.

Giertych twierdzi, że negocjacje się nie powiodły, "bo Nisztor chciał więcej pieniędzy".

- To jest absurd. Taka jest widocznie linia obrony Romana Giertycha. Jak ja to mogę skomentować? To jest totalna nieprawda po prostu.

Giertych twierdzi, że to pan mija się z prawdą. Na Facebooku napisał: "W wywiadzie do 'Wprost' Nisztor na pytanie, czy spotykał się z przedstawicielami Kulczyka, zaprzecza. W 'Wyborczej' Sroka (dyrektor marketingu Kulczyk Holding) twierdzi, że spotykał się z Nisztorem. To samo mówi red. Piński. Po co Sroka miałby kłamać? Czyli kłamie Nisztor". Jak to więc było z tym spotkaniem?

- Nie chciałbym teraz wypowiadać się na temat kulis powstawania tej książki, by nie narażać się na kolejne ataki. Mogę powiedzieć tyle: spotykałem się z różnymi osobami i jak książka się ukaże, to na pewno efekt tych spotkań będzie dokładnie opisany. I wtedy na pewno każdy będzie mógł sobie zobaczyć, z kim i w jakiej sprawie związanej z książką się spotykałem.

Czyli nie zaprzecza pan, że doszło do spotkania z przedstawicielami Kulczyk Holding?

- Nie będę się do tego odnosił. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, bo to jest pewna "kuchnia" pisania mojej książki. Mogę powiedzieć, że chciałem się kontaktować, i że cały czas staram się przekonać pana Kulczyka, żeby się ze mną spotkał i po prostu porozmawiał. I myślę, że to jest najlepszy komentarz do tej sprawy.

A o czym chciałby pan porozmawiać z Janem Kulczykiem?

- O życiu. O życiu, o biznesach, o różnych rzeczach. Materiał [do książki o Kulczyku - red.], który zgromadziłem i ciągle gromadzę, jest dość szeroki i dotyczy różnych aspektów działalności - przede wszystkim biznesowej - pana Kulczyka.

Pytam dlatego, bo pojawiają się już pod pana adresem oskarżenia o to, że w przeszłości chciał pan Kulczyka tą książką szantażować.

- Bądźmy poważni. To jest jakiś absurd. To są oskarżenia, które nie mają żadnych podstaw. Podejrzewam, że gdyby rzeczywiście doszło do takiej sytuacji, Jan Kulczyk podjąłby kroki prawne albo zawiadomił o całej sprawie prokuraturę. Ja tego typu oskarżenia uważam za skandaliczne i nie wykluczam, że osoby, które je rozpowszechniają, otrzymają ode mnie pozwy. Bo to w sposób ewidentny narusza moje dobra osobiste i jest totalną bzdurą.

Na łamach "Wprost" mówił pan o tym, że w ostatnim czasie ktoś zaczął pana atakować i wywierać na pana presję - publikacja rozmowy z Giertychem miała być pana odpowiedzią na tę sytuację. Może pan dokładniej powiedzieć, o co chodzi? Dlaczego właśnie teraz?

- Od dłuższego czasu pojawiały się różnego rodzaju plotki na temat tego, że rzekomo sprzedałem prawa do publikacji książki. Ale w momencie, gdy te informacje zaczęły się pojawiać publicznie, gdy pojawiła się kwota 400 tys., musiałem coś zrobić. Ja bardzo transparentnie i rzetelnie podchodzę do tej sprawy i dlatego, żeby przeciąć te spekulacje, postanowiłem wcześniej, niż planowałem, ujawnić kulisy spotkania z Romanem Giertychem.

Roman Giertych twierdzi, że ta publikacja była inicjatywą "Wprost", który chciał się zemścić na nim za to, że od kilku tygodni krytykuje redakcję za jej działania wokół "afery taśmowej".

- Powtórzę: rozumiem, że taka jest linia obrony pana mecenasa. Tyle że to piramidalna bzdura.

Czy ma pan jakąś wiedzę na temat tego, czy "Wprost" opublikuje cały zapis waszej rozmowy z sierpnia 2011 r.? Pojawiają się głosy, że z niezrozumiałych powodów w artykule pominięto pana wypowiedzi, tylko je omawiając, podczas gdy Giertych cytowany jest obficie. Tak jakby powiedział pan coś, co teraz chce zataić.

- Odpowiem tak: ja nie mam nic do ukrycia. Stąd m.in. ujawnienie tej taśmy. I chciałbym podkreślić, że słowa, które padły z ust Romana Giertycha, to nie są słowa wymuszone, to nie są słowa, które są sugerowane. To są słowa wypowiedziane przez mecenasa, we własnej kancelarii, bardzo wyraźnie, bez mojej inspiracji.

Dzisiaj pojawiły się informacje, że pan w najbliższym czasie wyda jednak swoją książkę.

- Tak, jestem obecnie w trakcie rozmów z potencjalnymi wydawcami i mam nadzieję, że po podpisaniu umowy z jednym z nich książka ukaże się w przyszłym roku.

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>

Więcej o: