Najnowszy "Wprost" publikuje kolejny odcinek nagrań , tym razem Romana Giertycha, prawnika i byłego szefa LPR, Piotra Nisztora, dziennikarza i jednego z bohaterów afery, oraz Jana Pińskiego, naczelnego "Uważam Rze". Tygodnik przekonuje, że "Giertych chciał tworzyć grupę, która będzie wymuszała pieniądze od najbogatszych Polaków: Jana Kulczyka, Zygmunta Solorza, Leszka Czarneckiego i Michała Sołowowa". W jaki sposób? Nisztor miał pisać obciążające biznesmenów książki, a Giertych sprzedawałby do nich prawa autorskie, uniemożliwiając publikację.
- Ta rozmowa budzi moje wątpliwości - stwierdziła w Poranku Radia TOK FM Dominika Wielowieyska. - Przede wszystkim dlatego, że redaktorzy "Wprost" dokonali skandalicznego zabiegu. Publikują wypowiedzi Romana Giertycha in extenso (w całości - dop. red.), natomiast wypowiedzi Piotra Nisztora podają na zasadzie omówienia. Nie mamy wypowiedzi Nisztora, nie wiemy, czego chciał i co mówił. To manipulacja - wskazywała publicystka.
Wielowieyska odniosła się też do wywiadu z Nisztorem, który zamieszcza "Wprost". Autor rozmowy, Michał Majewski, powołuje się właśnie na Wielowieyską, która miała czytać książkę Nisztora dotyczącą Jana Kulczyka i jego ojca. "Jestem bardzo ciekawy, co czytała. Niektórzy pod słowem 'książka' rozumieją jakieś wyrwane z kontekstu fragmenty materiału" - stwierdził Nisztor.
- Widziałam nie kilkanaście stron, ale całą książkę - zaznaczyła Wielowieyska. - Wydaje się, że to książka Nisztora, tak twierdziła osoba, która mi ją pokazywała. To dość obszerna publikacja, oparta przede wszystkim na źródłach w IPN - dodała.
- Jeżeli Nisztor twierdzi, że jest nieprawdą, że sprzedał prawa autorskie do swojej książki o Kulczyku, najprostszą metodą, by takie plotki uciąć, jest natychmiastowa publikacja całej książki. Wtedy będziemy pewni, że te plotki o korupcji w sferze etycznej okażą się nieprawdziwe - zakończyła Wielowieyska.