Kolejne taśmy "Wprost" zapowiedział w ubiegłym tygodniu Michał Majewski, szef działu śledczego tygodnika. "Nowe taśmy Wprost. Mocne i nie kelnerów. Po co piszę? Żebyśmy nie mieli ponownej wizyty służb w redakcji" - zdradził na Twitterze. Szybko zaczęto spekulować, kto tym razem został nagrany. Ostatecznie, zanim najnowszy numer tygodnika ujrzał światło dzienne, domysły rozwiał sam bohater nowych taśm - Roman Giertych. Zgłosił się on do "Gazety Wyborczej" i zdradził, że został nagrany podczas spotkania z Piotrem Nisztorem i Janem Pińskim w 2011 r.
Piotr Nisztor to obecnie niezależny dziennikarz. Wcześniej współpracował m.in. z "Rzeczpospolitą" i "Pulsem Biznesu". To on zdobył taśmy z nielegalnymi nagraniami polityków, które opublikował ostatnio "Wprost", a wcześniej ujawnił m.in. tzw. taśmy Serafina oraz aferę sopocką. Jan Piński to były naczelny tygodnika "Wręcz Przeciwnie", dzisiaj redaktor naczelny "Uważam Rze".
Jak wyjaśniła "GW" w sobotnim wydaniu, tematem nagranej przez Nisztora rozmowy z Giertychem i Pińskim miała być sprzedaż za 400 tys. zł praw autorskich do książki, którą Nisztor napisał o Janie Kulczyku. Chodzić miało o to, by książka się nie ukazała. Giertych potwierdził "Wyborczej", że negocjował z Nisztorem sprzedaż praw autorskich "w imieniu przyjaciela pana Kulczyka", a zleceniodawca nie chciał, by Kulczykowi było przykro z powodu nieprzyjemnych dla jego ojca fragmentów publikacji. Negocjacje miały się nie powieść, bo Nisztor chciał więcej pieniędzy. Czytaj więcej >>
Dzisiejszy "Wprost" przekonuje, że "Giertych chciał tworzyć grupę, która będzie wymuszała pieniądze od najbogatszych Polaków: Jana Kulczyka, Zygmunta Solorza, Leszka Czarneckiego i Michała Sołowowa".
Na dowód tygodnik publikuje fragment rozmowy Giertycha, Nisztora i Pińskiego. Zapis, w porównaniu z tymi z poprzednich numerów, jest stosunkowo krótki. I, co ciekawe, prawie nie znajdziemy w nim wypowiedzi Nisztora. Zastąpione zostały one opisami, jak to nagrywający dziennikarz "ucieka w dygresje", "unika odpowiedzi" albo "nie chce spółki" z mecenasem, kiedy słyszy kolejne propozycje.
Co dokładnie proponował Giertych? Poniżej fragment rozmowy:
Giertych: - Jak im powiesz, że nie bierzesz odpowiedzialności za książkę, to przecież nie wydadzą, tak? (...) Znajdziemy sposób, żeby wypowiedzieć tę umowę temu wydawnictwu. Nie dotrzymali tego, śmego i owego.
Giertych: - Trochę się na tym znam, cała odpowiedzialność skupi się na tobie.
Piński: - Będziesz jedyną osobą.
Giertych: - Bo przecież Kulczyk cię będzie ścigał do końca świata. Wszystkimi możliwymi metodami.
Nisztor ucieka w dygresje, opowieści o zebranym materiale. Mecenas tłumaczy, że książka ma swoją siłę rażenia, zanim się ukaże. (...) Nisztor upiera się, żeby książka wyszła. Mecenas jednak nalega.
Giertych: - Wyjdzie książka, oni cię pozwą za chwilę. I tyle, tak? Cała para (...) pójdzie w gwizdek. Ty nie wyrwiesz kasy, ja nie zarobię kasy. Faktem jest, że jak sprzedamy mu (Kulczykowi) tę książkę, to książka nie wyjdzie. To jest prawda. Ale ty musisz, słuchaj, za tyle kasy to ty napiszesz następną książkę. No, o kimś innym.
Były wicepremier opisuje, w jaki sposób operacja ma być opłacona.
Giertych: - Spółka kupuje anonimowo. Oczywiście przez mojego człowieka, mojego nazwiska nie będzie. Kupuje, płaci podatki, wszystko. Za tę robotę masz zapłacone pięć razy tyle, co dostaniesz w najlepszym wariancie megabestsellerów. I zabieramy się za następnego gościa [miliardera - red.], tak? Bo dla mnie to jest biznes. Ja na tym zarobię. Nie ukrywam (...). W tej chwili modus operandi, że se bierzemy następnego gościa, tak?
Następnie Giertych proponuje konkretne pieniądze.
Giertych: - Piotrek, moja ostateczna propozycja: cztery stówy (400 tys. zł - red.) i dziesięć pro (chodzi o procent od tego, co uda się wyciągnąć od Kulczyka - red.). Mogę zainwestować, zaryzykuję, największe moje ryzyko.
Adwokat nie kryje, że cała operacja to świetny sposób na przyszłe funkcjonowanie.
Giertych: - Słuchaj, powiem ci poważnie: gdyby nam się razem udało zdobyć te pieniądze, to ja bym wszedł z następną [nienapisaną książkę - red.], naprawdę. Jeżeli dziennikarsko, wiesz, masz takie hobby pisać źle o ludziach, to to robisz, tak? (...) Bo możemy taki "way of life" zrobić. Ty będziesz pisał, a ja będę, słuchaj, sprzedawał to. Dawał ci support prawny. (...) Czy nie możemy napisać książki o Sołowowie [Michale - red.] (...) O Czarneckim [Leszku - red.] można napisać trzecią książkę. (...) No to słuchaj. Ja mam kogoś, kto do nich pójdzie. Rzucisz im pytania? Czy już rzuciłeś? (...) Zadasz mu [Sołowowi - red.] pytanie, czy w 1982 r. przewoził biżuterię w odbycie. Delikatnie. Dziewięć takich pytań. (...) Masz materiał na następną książkę, to możemy zrobić firmę, tak? Ja daję opiekę prawną. Wszystko załatwię tak, żeby było koszerne.
Więcej w dzisiejszym numerze "Wprost" >>
Tygodnik "Wprost" od trzech tygodni skupia się w kolejnych numerach wokół tematu nagrań. Wcześniej publikował stenogramy z rozmów m.in. Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką, Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem oraz Radosława Sikorskiego z Jackiem Rostowskim. Nagrania przyczyniły się do wszczęcia przez prokuraturę dwóch śledztw.
Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Tylko część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura postawiła zarzuty czterem osobom: biznesmenom Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Drugie śledztwo dotyczy ujawnionej treści nielegalnie podsłuchanej rozmowy b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. Wszczęto je w sprawie przekroczenia uprawnień przez b. wiceministra finansów poprzez podjęcie niezgodnych z prawem działań w celu udaremnienia kontroli skarbowej w firmie żony Nowaka. Czytaj więcej ws. taśm "Wprost" >>
Chcesz wiedzieć więcej o aferze taśmowej "Wprost"? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS