Podczas dzisiejszej konferencji prokurator generalny ocenił, że działania prokuratury i ABW w redakcji "Wprost", gdzie doszło do szarpaniny z dziennikarzami, były zasadne, a ich celem było zdobycie dowodu przestępstwa, a nie pognębienie prasy i zamknięcie jej ust. Zaznaczył też, że zachowanie dziennikarzy poważnie utrudniało przeprowadzenie akcji.
- Funkcjonariusze ABW, którzy udali się do redakcji ''Wprost'', poinformowali prokuratora, że zarówno redaktor naczelny Sylwester Latkowski, jak i pozostali dziennikarze odmówili wydania żądanych rzeczy. Naczelny nie podał, dlaczego odmawia wydania żądanego zapisu, domagał się jednak przybycia do redakcji prokuratora. Prokurator próbował trzykrotnie skontaktować się z redaktorem Latkowskim. Bez powodzenia - stwierdził Seremet.
- Dziennikarze, którzy wdarli się do gabinetu Sylwestra Latkowskiego, popychali prokuratora, uniemożliwiali mu wyjście z pomieszczenia. Prokurator zakończył czynności w obawie o życie i zdrowie znajdujących się w tym gabinecie - powiedział. - Jeśli redaktor Latkowski zeznał prokuratorowi, że w dostarczonych do "Wprost" nagraniach nie dokonywano żadnej ingerencji, to po co podjęto tę akcję jako obronę materiałów rzekomo zawierających tajemnicę dziennikarską? Przecież jej tam nie było - dodał prokurator.
- Prokuratorzy z należytym umiarem podjęli konieczne środki i tylko postawa redakcji spowodowała zamieszanie, które z pewnością przyczyniło się do większego zainteresowania publikacjami ''Wprost'' - podsumował swoje stanowisko Seremet. Odniósł się też do stanowiska resortu sprawiedliwości, który działania prokuratury ocenił jako przeprowadzone "mało profesjonalnie i nieroztropnie".
- Uważam, że ocena ministra sprawiedliwości powinna być oparta na rzetelnych informacjach pochodzących od organów, który ma ich najwięcej, czyli od prokuratury. Nie sposób podzielić wniosków płynących ze stanowiska ministra. Dotyczy to przede wszystkim konkluzji, że działania prokuratorów były zbyt daleko idące i mogły naruszać tajemnicę dziennikarską - skomentował te słowa Andrzej Seremet.
Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski stwierdził, że resort musiał potępić działania prokuratury ws. "Wprost" "w imię polskiej racji stanu". Dodał, że europejskie media opisywały wydarzenia w redakcji jako naruszenie wolności mediów. - Nasze działanie nie było przeciwko prokuratorowi generalnemu ani nie miało na celu obniżenia autorytetu organów ścigania. Jeśli stało się jedno i drugie, przepraszam prokuratora generalnego i prokuratorów Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga" - podkreślił Królikowski na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości.
Zaraz po tych słowach oświadczył on, że działanie ministra Marka Biernackiego było działaniem "w stanie wyższej konieczności, w imię polskiej racji stanu. Było też podyktowane reakcją mediów europejskich, które zaczęły opisywać tę sytuację jako naruszenie wolności mediów, nieakceptowalne w społeczeństwie międzynarodowym" - mówił wiceminister. Według niego Biernacki "musiał kierować swą wypowiedź do tych adresatów, bo to na rządzie spoczywa odpowiedzialność za kształtowanie wizerunku Polski za granicą". - Był zmuszony sformułować taką ocenę, która stępiła ostrze krytyki i doprowadziła do tego, że odpowiedzią na zainteresowanie mediów była relacja o potępieniu tego przez ministra. Był to koszt, który trzeba było ponieść - dodał.
Po wystąpieniu wiceministra głos zabrał Andrzej Seremet. - Apeluję o kilka dni, wtedy państwa osąd o legalności działań ABW i prokuratury w redakcji "Wprost" pewnie ulegnie zmianie - powiedział. Odpowiadając na pytania posłów (głównie PiS, SLD i SP), Seremet oświadczył, że z premierem Donaldem Tuskiem rozmawiał o sprawie 18 czerwca od 22.20 nie dłużej niż 2-3 minuty. - Premier spytał mnie o ocenę, czy to, co się dzieje w redakcji "Wprost", jest zgodne z prawem. Ja - opierając się tylko na informacji publicznej, nie miałem kontaktu z prokuratorami, wiedziałem tylko o ich postanowieniach - powiedziałem, że tak. Pan premier oświadczył, że nie jest zainteresowany żadnymi informacjami z tego śledztwa. Wyraził oczekiwanie, że śledztwo będzie się toczyć tak jak każde inne, niezależnie od efektów, jakie mogą spotkać jego ugrupowanie - mówił Seremet.
Pytany, czemu ta i wiele innych spraw trafiają do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, choć powinny do prokuratury dla Warszawy lewobrzeżnej, Seremet odrzucił sugestie, by wynikało to z innych kwestii niż obciążenie prokuratorów pracą. - Wiem, że nie potraficie oceniać rzeczywistości inaczej niż przez polityczne okulary. Zdejmijcie je czasem - mówił do posłów.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o aferze taśmowej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>>
Jeżeli masz telefon Windows Phone, kliknij tutaj >>>
Jeżeli masz iPhone'a, aplikację znajdziesz pod tym linkiem >>>