- Nie znam premiera, który idzie do Sejmu, żeby się poddać wotum zaufania, uważa, że nie ma większości - zaznaczył Leszek Miller i dodał, że w ten sposób Donald Tusk "kupuje sobie czas". - Pan premier i posłowie PO i PSL wyznaczyli bardzo niski standard życia politycznego - dodał jednak szef SLD. - To jest standard na poziomie gleby - podkreślił.
W ocenie Leszka Millera afera taśmowa postawiła w beznadziejnej sytuacji dwóch ministrów: Bartłomieja Sienkiewicza i Radosława Sikorskiego. Dodał, że problemem nie jest kwestia języka polityków, ale treści ich rozmów. - Wyłączając tę warstwę językową, tam są poważne patologie, które muszą być przedmiotem rozmaitych dochodzeń - powiedział. - Będziemy (SLD - red.) informować różne instytucje państwa. Już złożyliśmy jeden wniosek do prokuratury. Dzisiaj złożymy kolejny do NIK-u - dodał.
Miller zaznaczył, że "to jeszcze nie koniec afery". - Będą kolejne nagrania - prognozował.
Odnosząc się do wczorajszego przemówienia premiera, który mówił o ciemnych, węglowo-paliwowych siłach, które stoją za użyciem nagrań udostępnionych przez "Wprost", Miller stwierdził, że Tusk przesadza. - Myślę, że pan premier przesadza, bo chce zrobić z afery podsłuchowej aferę węglową, najlepiej jeszcze z Kremlem w tle - stwierdził.
Z kolei o propozycji PiS dotyczącej rządu technicznego (prawdopodobnie z prof. Glińskim w roli premiera) Miller powiedział: "Myślę, że po prostu Prawo i Sprawiedliwość uczestniczy w jakimś kolejnym chocholim tańcu".
- Gdyby jeszcze wymyślili innego kandydata, to pewnie miałoby jakieś znamiona pewnej powagi, ale jeżeli występują z tym samym kandydatem, który kilka miesięcy temu doznał porażki sejmowej, to to jest po prostu groteska i burleska - stwierdził.
Chcesz wiedzieć więcej o aferze taśmowej "Wprost"? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS