"Kempa mówi, że ma czterech kandydatów na premiera. Pewnie nawet o tym nie wiedzą"

- Mleko się wylało - mówił o aferze podsłuchowej Janusz Piechociński, wicepremier i szef PSL, w "Poranku Radia TOK FM". - PSL nie wykorzystuje osłabienia premiera i rządu, nie domaga się niczego, nie przystawia noża do gardła. Ale rząd nie powinien trwać dla samego trwania - wskazywał. Krytykował też działania opozycji: - Beata Kempa powiedziała wczoraj, że ma czterech kandydatów na premiera rządu technicznego. Większość pewnie nawet o tym nie wie - stwierdził.

Dominika Wielowieyska: Była rozważana koncepcja, że niemal cały rząd podaje się do dymisji prócz Tuska i Piechocińskiego, by następne taśmy nie dotyczyły urzędujących ministrów?

Janusz Piechociński: Dodajmy wszystkich urzędników i czołowych polskich biznesmenów.

Ta koncepcja jest o tyle uzasadniona, że rzeczywiście jest zagrożenie wyciekiem taśm, które będą uderzać w kolejnych ministrów i powodować proces gnicia.

- Słowo "gnicie" jest mojego autorstwa. Ale nawet z dalekiej Brukseli znany analityk, były dziennikarz, obecnie eurodeputowany Ryszard Czarnecki mówi, że wszyscy jesteśmy poukładani z zatrzymanym przedsiębiorcą. Jeśli w dalszym ciągu będziemy robić takie tańce, obrzydzać politykę, rzeczywiście polityka będzie gniła. Dziś najważniejsze są fundamentalne pytania: kto, dlaczego i po co? Bo nie oszukujmy się, kolejny raz zawiodły służby, i nie chodzi o symbolikę, że koordynator służb dał się nagrać. Druga sprawa to treści rozmów i tam, gdzie trzeba, niech wkracza kontrola skarbowa lub prokuratura. A tam, gdzie trzeba, liczę na głęboką refleksję, aby nagrane osoby miały świadomość, na ile zdezawuowały swoje miejsce.

Czyli jest pan za tym, aby Sienkiewicz i Sikorski podali się do dymisji?

- Premier podjął decyzję o pozostawieniu Sienkiewicza na stanowisku, decyzję, do której byłem mocno zdystansowany. Dziś premier pewnie ją uzasadni i znajdziemy jej potwierdzenie. Bo zmiana na tym stanowisku oznaczałaby wydłużenie okresu dyscyplinowania służb. Mleko się wylało. Kilkanaście dni temu świętowaliśmy 4 czerwca i cieszyliśmy się powszechnym uznaniem. Jestem dumny, kiedy spotykam się z zagranicznymi partnerami i słyszę powszechne pochwały. Wiem, jak ta sprawa kładzie się dziś cieniem na naszym wspólnym sukcesie. Dlatego trzeba szybko wyjaśnić tę sprawę i wyciągnąć wnioski polityczne. Bo koalicja, rząd nie powinien trwać dla samego trwania.

Pan jest surowy dla koalicyjnych ministrów, a mieliście swoją aferę podsłuchową z Władysławem Serafinem, który opowiadał o skandalicznym dzieleniu stanowisk i apanaży wśród działaczy.

- Gdzie jest dzisiaj Serafin?

Wtedy został zdymisjonowany Marek Sawicki, który wrócił.

- Żaden zarzut stawiany Sawickiemu się nie potwierdził.

Nie chodzi o postępowanie prokuratorskie, ale styl sprawowania władzy. Sikorskiego też pan nie wyśle do prokuratury.

- Nie wypominam koalicjantowi standardów. PSL zachowuje się wyjątkowo niestandardowo. Nie wykorzystuje osłabienia premiera i rządu, nie domaga się niczego, nie przystawia noża do gardła. Ale mówi: "Czas powtórzyć za Wincentym Witosem: gdzie zaczyna się interes państwa, koniec z interesami partyjnymi".

A w sensie praktycznym?

- Wszyscy nas pchali, byśmy uruchamiali scenariusze, które będą pogłębiać chaos. Opozycja nie jest zwarta, z łatwością rzuca się pomysły polityczne. Beata Kempa powiedziała wczoraj, że ma czterech kandydatów na premiera rządu technicznego. Większość pewnie nawet o tym nie wie. Jednocześnie opozycja myli mechanizmy i Palikot mówi: "Nigdy z SLD". SLD: "Nigdy z PiS". PiS: "Nigdy z Palikotem". I tak możemy się bawić. Dlatego wzywam do odpowiedzialnej polityki, ale też mówię wyraźnie: jeśli nie potrafimy się zmierzyć skutecznie z tą sprawą, czy jesteśmy gotowi poważnie rozmawiać o przyspieszeniu kalendarza politycznego? Ale tak, by państwo i obywateli bolało jak najmniej. Bo politycy, rzucając w oderwaniu od rzeczywistej siły w Sejmie scenariusze, które nie są sprawcze, tylko pogłębiają chaos. Sam byłem tym, który mówi: "Nie forujcie prostych wyroków, nie sugerujcie, że to ze Wschodu".

Sam pan mówił, że możliwe, że to nie Polacy.

- Tak. Niekoniecznie związani z państwami czy służbami. A jeśli chodziło o skok złotego? Dlatego w pierwszej kolejności wypuszczono taśmy rozmowy szefa banku centralnego z ministrem ds. służb? Wykluczamy ten wątek?

Nie mogę wykluczyć, kurs złotego rzeczywiście się zmienił. Ale aresztowany został biznesmen zajmujący się importem węgla. Wiadomo, że służby zajęły się tą spółką...

- A od kiedy nagrywano polityków?

Pierwsza rozmowa była rok temu.

- Proponuję więc, by póki prokuratura nie zweryfikuje tego wątku, pozostawić go, bo nadmiar spekulacji jest szkodliwy dla państwa.

Dopuszcza pan motyw zemsty biznesmena?

- Niczego nie wykluczam, ale nie potęguję chaosu. Dziś łapiemy pierwsze sznurki tej sprawy. Dlatego moją pierwszą propozycją było: rozważmy ogłoszenie abolicji dla tych, którzy byli przy sprawie, by przekazali maksimum swej wiedzy. I nie mielibyśmy tej żenady w redakcji jednego z tygodników. Druga sprawa: zaproponować opozycji, by premier co tydzień, jeśli trzeba - niejawnie, informował o stanie śledztw.

Premier się zgadza na pana postulaty?

- Po owocach poznamy.

Więcej o: