Okazuje się, iż mimo że europoseł Marusik bierze udział w święcie demokracji, jakim bez wątpienia są wybory, to... jest jednak przeciwnikiem tejże. Rozmawiając o czasach PRL, wyznał: "Doskonale to pamiętam i dlatego jestem przeciwny demokracji". Później rozwinął swoją myśl. - Nie widzę różnicy między PRL a obecnym systemem. Ludzie idą do wyborów, kogoś wybierają, nie bardzo wiedzą kogo, a potem cierpią głód, nędzę albo uciekają do innych krajów, lepiej urządzanych, nie pytając, czy tam jest demokracja - tłumaczył.
Udział w demokratycznych wyborach, przeciwko którym się jest, to niejedyna sprzeczność, która toczy Marusika. Został on bowiem europosłem, choć jest przeciwnikiem Unii Europejskiej. Zapytany o to, czy Polakom żyje się lepiej dzięki obecności w europejskich strukturach, odparł: - Chyba lepiej, ale to nie znaczy, że byłoby gorzej, gdybyśmy do Unii nie przystąpili. Mogłoby być o wiele lepiej - oceniał.
Nietypowy pogląd przedstawił również na tocząca Polskę aferę podsłuchową i ewentualną dymisję rządu. - Jedynym argumentem przemawiającym za utrzymaniem rządu Donalda Tuska jest niebezpieczeństwo, że mógłby go zastąpić jeszcze gorszy rząd PiS-owski - mówił na łamach "Rzeczpospolitej".
Ciekawe tylko, co na to ostatnie powie jego polityczny pryncypał, który w sobotę na antenie TVP Info nie zaprzeczył, że przy dobrym wyniku Nowej Prawicy w wyborach parlamentarnych mogłoby dojść do koalicji z PiS-em właśnie.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS