''... i wtedy prokurator wydał polecenie odebrania komputera siłą...'' - Seremet tłumaczy się przed dziennikarzami

Działania prokuratury były prawidłowe i oparte o właściwe podstawy prawne - tak Andrzej Seremet ocenił na konferencji prasowej zgodę prokuratury na wczorajsze wejście agentów ABW do redakcji tygodnika ?Wprost?.

- Ani ja, jako prokurator generalny, ani podlegli mi prokuratorzy, ani prokuratorzy, którzy dokonywali wczoraj tych czynności, nie kierują się intencjami zmierzającymi do ograniczenia wolności prasy czy ujawnienia tajemnicy dziennikarskiej - bronił działań prokuratury na konferencji prasowej Andrzej Seremet. Dodał, że ta metoda - odebrania siłą laptopa Sylwestra Latkowskiego - była jedyną możliwą w tych okolicznościach i "była ona dokonana w sposób maksymalnie liczący się z prawami dziennikarzy".

- Jest równość wobec prawa. Jeżeli prokuratura zechce zapraszać, uprzejmie prosić osoby, które dysponują dowodami, żeby może "łaskawie się stawiły", to chyba daleko nie zajedziemy - mówił Seremet. Zastrzegł też jednoznacznie: działania prokuratury [zgoda na wejście agentów ABW do redakcji "Wprost" - red.] były prawidłowe.

Na pytanie o to, czy agenci wejdą ponownie do "Wprost", Seremet nie odpowiedział jednoznacznie, zaapelował jedynie o "pójście po rozum do głowy". - Przyszli ludzie, grzecznie poprosili: 'dajcie nam te taśmy'. Gdyby pan Latkowski dał, nie byłoby problemu. - Nie wiem, czy intencje są wyłącznie tak szlachetne, jak dominują dziś w przekazie publicznym: że jakoby redakcja "Wprost" broni wolności prasy. Ba! Broni demokracji. Proszę państwa, opanujmy się. Opanujmy się!

Co mówił dokładnie Seremet?

1. "Zapewniłem premiera, że z tych informacji, które wczoraj posiadałem oceniam działania prokuratury jako prawidłowe, oparte o właściwe podstawy prawne"

Zdaniem Seremeta jego ocena nie odnosi się tylko do polskiego prawa, ale też do innych krajów - przytoczył działanie służb specjalnych w redakcjach ''The Guardian'' i ''Daily Mirror''. - W tych przypadkach nie chodziło o to, żeby pognębić prasę i zamknąć jej usta, lecz żeby zdobyć dowód. Tymi intencjami kierowała się również prokuratura - dodał.

2. ''Do wczorajszego wieczoru miałem wrażenie, że prokuratura i media - w tym redakcja 'Wprost' - miały te same intencje. Że chodziło nam o to, żeby wykryć sprawcę przestępstwa nielegalnego zakładania podsłuchu oraz żeby ustalić, czy doszło do przestępstwa związanego z zachowaniami i wypowiedziami, które wszyscy mieliśmy okazję śledzić''

Seremet podkreślił, że nielegalne zakładanie podsłuchów jest w polskim prawie przestępstwem i jest karane. Żalił się, że tego "wspólnego frontu" prokuratury i mediów już nie ma. - Część z państwa uznaje, że prokuratura złamała prawo, że prokuratura łamie standardy konstytucyjne, że prokuratura wręcz chce zburzyć porządek demokratyczny naszego państwa. Otóż tak nie jest - stwierdził. Dodał, że przeciwne interpretacje prawne są "błędne".

3. ''Zostały złożone stosowne wnioski o to, żeby ścigać sprawcę tego przestępstwa (zakładania nielegalnego podsłuchu - red.). Jak się składa taki wniosek, to prokuratura musi podejmować określone czynności, bo jest związana zasadą legalizmu''

Prokurator generalny podkreślił, że to oznacza, że prokuratura musi wejść w posiadanie oryginałów taśm. - Nie wyobrażam sobie, żeby to śledztwo można było zakończyć w sposób właściwy bez dysponowania dowodem rzeczowym w postaci tych nośników - stwierdził. Dodał, że sposób nagrania może pomóc w identyfikacji osoby zakładającej podsłuch. - Taki charakter dowodu wyznaczał określone działania prokuratury - mówił.

Dlaczego więc siłą próbowano odebrać komputer redaktora naczelnego "Wprost"? - Są sankcje grożące temu, kto dobrowolnie nie wyda takiej rzeczy. Brzmi to następująco: "W razie odmowy dobrowolnego wydania rzeczy można przeprowadzić jej odebranie". To zakłada legalne użycie przemocy, proszę państwa, nic innego - przekonywał prokurator.

4. ''Prokuratorzy nie pojechali do redakcji Wprost z tabunem funkcjonariuszy ABW, nie pojechali z kordonami policji, nie wchodzili do redakcji z wyważanem drzwi, lecz wysłali dwóch funkcjonariuszy ABW, którzy przedstawili przedmiot swoich oczekiwań i poprosili red. naczelnego o to, żeby udostępnił ten materiał. Spotkali się z odmową''

Andrzej Seremet dodał, że dopiero po polubownych próbach załatwienia tej sprawy, sięgnięto po inne metody. Przyznał, że w wypadku, kiedy zabezpieczany materiał jest objęty tajemnicą zawodową - w tym przypadku tajemnicą dziennikarską - to przed odsłuchaniem musi zostać zapieczętowany i przekazany prokuratorowi lub sądowi. - Kolejnym krokiem jest krok kontroli sądowej. Prokurator sam nie otwiera tego dokumentu, lecz przedstawia go sądowi - mówił prokurator.

Dodał, że dopiero sąd decyduje, czy zezwoli na to, żeby użyć materiału w procesie, czy nie. - Nigdy sąd nie będzie mógł wydać takiego zezwolenia, jeżeli materiał zawierałby informacje wskazujące na identyfikację źródła wiedzy dziennikarza - podkreślił Seremet.

5. ''Pan Latkowski stwierdził, że materiał jest w jego laptopie czy pendrivie i że wydanie go może skomplikować pracę w redakcji. Prokuratorzy zaproponowali, żeby zgrać materiały. Pan Latkowski nie wyraził zgody twierdząc, że zostanie ujawniona zawartość jego komputera''

Taką kolejność zdarzeń przedstawia Seremet - robi to na podstawie relacji, jakie dostał. - Gdy prokurator przygotowywał sprzęt do przegrywania, pan Latkowski zabrał komputer i stwierdził, że nie wyraża zgody na przegrywanie - relacjonował prokurator generalny. - Wówczas prokurator wydał polecenie funkcjonariuszowi, żeby odebrał siłą ten komputer - dodał.

Więcej o: