Laweta przewożąca samochód przekracza prędkość, a mandat dostaje... właściciel auta. "To jakiś absurd!"

Właściciel samochodu dostał zdjęcie z fotoradaru, które dokumentuje złamanie przepisów - przekroczenie dozwolonej prędkości. Wraz z nim straż miejska przesłała żądanie wskazania kierowcy, który ów wykroczenie popełnił. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że auto było zepsute i przewożono je na lawecie - podaje TVN 24.

Moment przekroczenia prędkości przenośny fotoradar straży miejskiej zarejestrował pod koniec sierpnia ubiegłego roku, ale właściciel samochodu odebrał wezwanie z żądaniem wskazania kierowcy dopiero teraz. Laweta, na której przewożono auto, jechała za szybko o 23 km/h, a jej numery rejestracyjne były czytelne i znają je strażnicy miejscy.

- To jakiś absurd! Auto było zepsute, nie dało się nim jechać. Nie było w nim kierowcy, dlatego nie mam kogo wskazywać. Nawet gdybym to zrobił, to nie ma podstaw do ukarania, bo mój samochód nie uczestniczył w ruchu drogowym - opisywał w rozmowie TVN 24 Piotr Daniluk , właściciel przewożonego samochodu.

Daniluk opisywał w rozmowie ze stacją, że skontaktował się ze strażą i poinformował funkcjonariuszy, że podczas przewozu na lawecie jego samochód nie był uczestnikiem ruchu, więc nie może odpowiadać za wykroczenie. Komendant straży miejskiej miał mu odpowiedzieć krótko: "W takim razie sprawa zostanie skierowana na drogę sądową".

W rozmowie z dziennikarzami TVN 24 komendant straży powiedział jedynie, że nie zna sprawy. - Rejestrujemy mnóstwo wykroczeń, tej sprawy akurat nie pamiętam - mówił.

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: