Gdy w Tokfm.pl opisaliśmy sprawę kolców w bramie jednego z londyńskich apartamentowców , 62 proc. osób, które wzięło udział w naszej sondzie uznało, że mieszkańcy mają prawo do ich stosowania. Dr Jerzy Żurko tłumaczy, że wychodzimy z błędnego założenia, utożsamiając wszystkich bezdomnych z tymi, którzy tułają się w wielkich miastach. - Wśród całej puli bezdomnych w Polsce, 60 proc. funkcjonuje w obrębie instytucjonalnego systemu pomocy dla bezdomnych i są uwikłani w takie zależności instytucjonalno-organizacyjne, że im nie wolno się tułać. Oni mają być porządnymi ludźmi - mówi. Osoby, przed którymi "zabezpieczają się" władze miast i spółdzielnie mieszkaniowe, to 40-procentowa mniejszość.
- Bezdomni pozaschroniskowi są dużo bardziej poszkodowani przez nałóg alkoholowy. Jeżeli nawet nie są alkoholikami, to czasem zdarzają się narkomani albo osoby cierpiące z powodu zaburzeń psychicznych - najczęściej są to formy depresji, psychopatii poalkoholowej czy schizofrenii - podkreśla nasz rozmówca.
Jego zdaniem lokatorzy prawidłowo wyczuwają, że osoby tułające się mieszczą się w tych kategoriach. - To trzeba wziąć pod uwagę w całym sprzeciwie wobec tego typu dziwacznych zabiegów "zabezpieczających" społeczeństwo przed kontaktami z takimi ludźmi - dodaje i podkreśla, że osoby przebywające w schroniskach często są alkoholikami, ale trzeźwymi - regulamin schronisk zabrania im picia alkoholu. - Jeśli w schronisku są trzy lata, to znaczy, że trzy lata nie piją - zauważa Żurko.
Życie bezdomnych, przeciw którym "zabezpiecza się" społeczeństwo, jest przez samych bezdomnych tak ułożone, że biorą pod uwagę, że takie historie będą się zdarzały. - To jest wpisane w ich plan życia. Nie dziwią się temu i - choć nie jest to dla nich korzystne - uważają, że jest to normalne - uważa dr Żurko. Podkreśla też, że osoby bezdomne nie spodziewają się życzliwości ze strony społeczeństwa. - Oczywiście szukają ludzi życzliwych, ich pomocy, bo nie mogą korzystać z instytucjonalnego systemu pomocy społecznej, i stąd te ciągłe wędrówki. Im pomoc jest potrzebna, ale jeżeli jej nie ma, to trudno - dodał.
Żurko zauważa, że tego rodzaju zabezpieczenia nie są wyjątkowo szkodliwe dla bezdomnych, ale są szkodliwe psychicznie i mentalnościowo dla społeczeństwa. - Oni krzywdę robią samym sobie. Stosując kolejne takie "zabezpieczenia", społeczeństwo utwierdza się w przekonaniu, że dopuszczalna jest np. możliwość pogardzania bezdomnymi i jest to akceptowalne - stwierdza i dodaje: - To zmienia mentalność społeczeństwa, sposób myślenia, odczuwania i percepcji rzeczywistości. Bezdomnym nie są w stanie zaszkodzić, ale kolejne osoby mogą się usprawiedliwiać, że nie pomagają ludziom i uważać, że są w porządku - tłumaczy.
Ekspert zauważył jednak, że stosunek społeczeństwa polskiego do bezdomnych, w porównaniu ze społeczeństwem niemieckim, skandynawskim, a nawet francuskim, gdzie kloszardzi są niemalże integralną częścią kultury francuskiej, jest bardzo dobry. - Jesteśmy tolerancyjni wobec bezdomnych. Nie musimy mieć kompleksów - dodał.
System pomocy bezdomnym stworzony przez Jacka Kuronia nie jest rewelacyjny. - To było utopijne myślenie: co zrobić, żeby pozbyć się problemu bezdomności raz na zawsze. A tak się nie da! - mówi Żurko. Nasz rozmówca uważa jednak, że jeśli chodzi o ulżenie ciężkiej doli bezdomnych, system jest "dość optymalny". Nie spełnia jednak roli, która leży w interesie społecznym, czyli w wychodzeniu z bezdomności.
Spełniane są pewne funkcje, które w wychodzeniu z bezdomności pomagają, ale dzieje się to niezależnie od samego systemu, nie jest to jego podstawową funkcją. - Wraz ze długotrwałą abstynencją odnawiają się powiązania społeczne, np. więzi z dawną rodziną, kierownicy nalegają, żeby ludzie kontaktowali się z bliskimi. To ułatwia wychodzenia z bezdomności - tłumaczy dr Żurko.
Statystycznie najczęściej z bezdomności wychodzą kobiety z dziećmi, jako najbardziej zmotywowane. Stanowią one połowę wszystkich osób, którym udało się wyjść z bezdomności, mimo że są radykalną mniejszością w całej puli bezdomnych.
Wbrew pozorom bezdomność nie jest w Polsce zjawiskiem masowym. Według obliczeń Pomorskiego Forum na rzecz Wychodzenia z Bezdomności, bezdomnych jest między 38 a 42 tysięcy. - Rzeczywistość bezdomnych w Polsce nie jest do końca smutna - podsumowuje ekspert.