Chcesz kupić grę komputerową, w której się zabija? Pokaż dowód - oto nowy pomysł rzecznika praw obywatelskich

Chcesz grę, w której jest dużo przemocy? Okaż dowód, że jesteś pełnoletni - o takie rozwiązania w prawie zabiega RPO. Chodzi o to, aby nie było ogólnego dostępu do gier komputerowych, w których się zabija, pali ludzi - przekonuje Mirosław Wróblewski z biura rzecznika praw obywatelskich.

O nowelizację przepisów tak, by - sprzedając grę przeznaczoną dla dorosłych - sprzedawca miał prawo zażądać okazania dowodu osobistego, zabiega rzecznik praw obywatelskich wspólnie z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

Obecnie w wielu krajach Unii Europejskiej, choć nie tylko, obowiązuje system PEGI, czyli Pan European Game Information. Jest to specjalna klasyfikacja gier m.in. ze względu na to, dla jakiej grupy wiekowej dana gra jest przeznaczona (choćby z powodu na zawarte w niej słownictwo czy akty przemocy). W Polsce gry też mają takie oznaczenia, tyle tylko, że rola takich oznaczeń jest jedynie informacyjna. Nie ma przepisu - tak jak jest to choćby w Austrii, na Litwie czy w Holandii - mówiącego o tym, że sprzedawca ma obowiązek sprawdzić wiek kupującego.

"Koniec z grami, w których się zabija, pali ludzi, miażdży im nogi"

Teraz rzecznik praw obywatelskich wspólnie z Helsińską Fundacją Praw Człowieka podjął działania, by to zmienić. - Chodzi o to, aby nie było ogólnego dostępu do gier komputerowych, w których się zabija, pali ludzi. Rzecznik prosi o to, aby system ochrony młodych ludzi przed takimi grami został wprowadzony w naszym kraju obligatoryjnie - mówi Mirosław Wróblewski, dyrektor w biurze rzecznika praw obywatelskich.

Przepisy dotyczyłyby m.in. głośnej gry "Grand Theft Auto V" oraz innych, gdzie znajdziemy "zabawy" z agresją i przemocą. Dziś tak naprawdę kupić je może każdy. - Chcemy wprowadzenia systemu PEGI jako obowiązkowego, bo dziś jest to tylko dobra praktyka - dodaje Wróblewski.

"To będzie uciążliwe" - mówi jeden ze sprzedawców

Dziś to głównie rolą świadomego i mądrego rodzica jest zerknięcie na oznaczenia na opakowaniu danej gry. Jeśli jednak nastolatek jest w sklepie sam, rodzic nie jest w stanie tego wychwycić. Część sprzedawców odmawia sprzedaży brutalnych gier dzieciom i młodzieży (choć nie ma ku temu podstawy prawnej), ale wielu - wcale nie robi z tego problemu. Jeden ze sprzedawców w Lublinie przyznaje, że sprawdzanie dowodu przy sprzedaży będzie uciążliwe. - Na pewno ograniczy nam to dostęp do klientów, bo przychodzi do nas dużo dzieci, które kupują gry - nie kryje pan Łukasz.

W Ministerstwie Gospodarki odbyła się ostatnio debata na temat gier i nowych zasad ich sprzedaży, m.in. z udziałem producentów. - Nie usłyszałem na tym spotkaniu jakiegoś dramatycznego sprzeciwu ze strony producentów gier, dlatego myślę, że jest szansa na wprowadzenie tych nowych zasad - mówi Wróblewski. Dodaje, że w sprawę zaangażowane jest Ministerstwo Gospodarki.

Cezura wiekowa? OK, ale najważniejsza jest rola rodziców

Psycholog dr Anna Siudem przyznaje: pomysł, aby sprzedawcy sprawdzali wiek kupujących, z jednej strony jest dobry, ale z drugiej - ważne, by to rodzice mieli świadomość, w co grają ich dzieci. - Jest wiele stereotypów, w które wierzą rodzice. Choćby taki, że lepiej mieć dziecko przy sobie, choćby grało na komputerze. A rodzice nie mają zielonego pojęcia, w co ich syn czy córka gra - mówi psycholog.

A gry bywają naprawdę okrutne - w niektórych krew leje się strumieniami, a zabijanie jest wpisane w ich zasady. - Miałam rozmowę z pięcioletnią dziewczynką, której zmarła babcia. I ona była zdziwiona: "Jak to zmarła? Przecież w komputerze też ludzie umierają, ale mają drugie, trzecie i kolejne życie". Cyberświat wchodzi w nasze życie już od najmłodszych lat - mówi Siudem.

Wróblewski tłumaczy, że kontrola ze strony rodziców jest ważna, ale dziś nie do końca skuteczna. - Ta kontrola jest zdecydowanie bardziej ograniczona niż 10 czy 20 lat temu i jeżeli właśnie dlatego takie mechanizmy społeczne nie działają, należy rozważyć wprowadzenie dalej idących rozwiązań prawnych - mówi dyrektor.

Więcej o: