Agnieszka dowiedziała się, że płód jest poważnie uszkodzony. Dziecko nie ma szans na przeżycie, nie będzie można go też leczyć. A jednak kobieta musi urodzić, bo jak twierdzi: lekarz, powołując się na klauzulę sumienia, nie wskazał miejsca, gdzie może dokonać aborcji, a procedury przeciągał tak długo, by legalne przerwanie ciąży było już niemożliwe - pisze "Wprost". Sprawę w TOK FM komentował Grzegorz Południewski, ginekolog.
- U tej pani wskazania do przerwania ciąży są oczywiste, uzyskała takową zgodę od zespołu lekarzy. Więc odmowa przeprowadzenia zabiegu jest w niezgodzie z literą prawa. Dobrze się dzieje, że konkretne sytuacje zaczynają przemawiać do ludzkiej wyobraźni. Narażanie kobiety na donoszenie ciąży, gdy nie ma szans na przeżycie dziecka, to duże nadużycie. A w Polsce niestety klauzuli sumienia się nadużywa - mówił w TOK FM Grzegorz Południewski, ginekolog.
Jak przekonywał Południewski, lekarz to przede wszystkim zawód zaufania społecznego. - Byłem bardzo zaskoczony, gdy w Polsce wprowadzono klauzulę sumienia. Bo wśród moich kolegów byli tacy, którzy nigdy zabiegu przerwania ciąży nie wykonali, a byli ginekologami. Nikt im tego nie narzucał, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Bo to jest jakieś przerysowanie, nie może być tak, że moje sumienie stawiam wyżej niż sumienie pacjenta w jego życiowych sprawach - mówił.
Lekarz stwierdza, że klauzula sumienia w Polsce zupełnie nie jest potrzebna. - Przecież nie jesteśmy bezrozumnymi istotami. Gdy decydujemy się na specjalizację, która może stanąć w konflikcie z moim sumieniem, to przecież nie musimy jej wybierać. Nie każdy musi być ginekologiem. Ginekologów nie bierze się z łapanki - przekonywał. Zaznaczył też, że o leczeniu pacjenta lekarz powinien decydować jedynie w oparciu o wiedzę medyczną, a nie swoje przekonania.
- Czy to znaczy, że lekarze nie powinni ujawniać się ze swoimi poglądami czy wiarą? - pytał prowadzący program Jakub Janiszewski. - Mogą to oczywiście robić w wielu miejscach, ale na pewno nie w pracy. Nie chciałbym stygmatyzować, że nagle pojawią się gabinety z krzyżykiem, półksiężycem, gwiazdą i tak dalej, to jest naprawdę bez sensu i dopuścić do tego nie można - wyjaśniał.
Lekarz przekonywał, że sam nigdy by się pod deklaracją wiary nie podpisał, przede wszystkim dlatego, że to pełno w niej niekonkretnych, emocjonalnych zapisów. - Medycyna jest nauką empiryczną, z doświadczenia wyniosła swój bagaż i skuteczność, jeżeli ktoś raptem przedkłada jakieś prawdy objawione nad to, czego się uczył, to jest to sprzeczne z logiką - mówił.
Lekarz wskazał, że jednym z ważnych problemów w Polsce jest to, że istnieje wiele miejsc, gdzie się badań prenatalnych w ogóle nie robi. Na 100 urodzeń średnio 3 to są dzieci zagrożone różnymi wadami i to jest ta grupa, w której powinny być wykonane badania prenatalne. Jeżeli w województwie, gdzie rodzi się powiedzmy 50 tys. dzieci, nie wykonuje się w ogóle takich badań, to wiadomo, że albo lekarze na nie nie kierują, albo tych badań się po prostu nie robi. Przez to diagnoza stawiana jest w późniejszym okresie, niż powinna - tłumaczył.
- Jak to jest możliwe, że tyle lat po sprawie Alicji Tysiąc wciąż nie mamy ścieżek odwoławczych i precyzyjnych przepisów, które regulowałyby takie sprawy? - dopytywał na koniec Jakub Janiszewski.
- Za tym stoją emocje i krąg ludzi, którzy uważają, że to sprawy marginalne. A to są kwestie naprawdę ważne dla wolności obywateli w Polsce. Każdy Kowalski wolałby w przypadku zawału, żeby zrobili mu bypass, a nie się nad nim żarliwie modlili. To nie powinno być w ogóle przedmiotem dyskusji - podsumował dr Grzegorz Południewski.