Barack Obama od wczoraj jest najważniejszą postacią w polskich mediach. Z wielką uwagą relacjonowany jest praktycznie każdy jego krok, od momentu kiedy Air Force One wylądował na Okęciu.
Politolog i amerykanista prof. Zbigniew Lewicki nie ma wątpliwości, że przydałoby nam się więcej powściągliwości.
- Celebrowanie w taki sposób każdej wizyty amerykańskiego prezydenta jest przesadą. Oczywiście nie można nie doceniać tego, że prezydent najpotężniejszego państwa świata odwiedza Polskę. Nie powinniśmy jednak zachwycać się samym faktem, że prezydent Obama powiedział po polsku "dzień dobry" - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Prof. Lewicki przypomniał, że wizyty amerykańskich przywódców zawsze były traktowane wyjątkowo. A było ich już całkiem sporo. Tłumy towarzyszące polskim wizytom Billa Clintona czy George'a Busha jeszcze dobrze pamiętamy.
Znacznie mniej osób może pamiętać wizyty z czasów PRL. Oczywiście wtedy władza zupełnie inaczej podchodziła do organizacji wizyty. - Starano się nie zachęcać ludzi do witania gościa, w przeciwieństwie na przykład do wizyt Leonida Breżniewa.
Zupełnie inna była przypomniana przez prof. Lewickiego wizyta w Warszawie Jimmy'ego Cartera. Bo urzędujący wtedy I sekretarz KC PZPR Edward Gierek pozwolił na telewizyjną transmisję uroczystego powitania prezydenta Stanów Zjednoczonych. - Carter miał wtedy fatalnego tłumacza, który oznajmił wszystkim, że prezydent "tego ranka wyemigrował z USA, bo poczuł żądzę do Polski" - mówił amerykanista w rozmowie z "Rz".
25. rocznica niepodległości: Naczelny ''Polityki'': Transformacja była zadaniem na miarę tytanów. Można mówić, że tytanowi śmierdziały stopy, ale to nie ma znaczenia | Beylin: Wszystko, czego tknie się polityka, zamienia się w populizm [FRAGMENTY KSIĄŻKI] | Wybory 1989. Radość? Raczej przerażenie. ''Szykuj sweter i szczoteczkę do zębów. Przed świtem powinni nas wygarnąć'' | 25 lat temu wybraliśmy Sejm kontraktowy. Ilu jego posłów jest aktywnych do dziś? | Holland: jest w nas zbyteczna zgryźliwość. I mamy zbyt silne liryczne ja. 4 czerwca powinniśmy się cieszyć. Bo mamy z czego