Tomasz Terlikowski swoimi komentarzami naruszył dobra osobiste transseksualnej posłanki Twojego Ruchu Anny Grodzkiej - tak zdecydował sąd. Grodzka wytoczyła proces redaktorowi naczelnemu portalu Fonda.pl po tym, jak w swoich wypowiedziach i felietonach wielokrotnie podważał jej tożsamość płciową.
- To jest oczywiście ogromnie ważny wyrok. Jeżeli ludzie nie mają wystarczającego poziomu kultury osobistej i wystarczającej wrażliwości moralnej, by nie kaleczyć innych przez języki nienawiści, to trzeba użyć narzędzia silniejszego, jakim jest sąd i wyroki - komentowała wyrok prof. Magdalena Środa. Zaznaczyła jednocześnie, że przecież zupełnie by wystarczyło tolerancyjne podejście, które nikogo nie wyklucza.
Etyczka przekonuje, że powinny istnieć samoregulatory debaty publicznej polegające na przestrzeganiu standardów życia publicznego, oparte na tolerancji i wzajemnym szacunku. - Ale jeśli ludzie są na tyle prymitywni, barbarzyńscy i nienawistni wobec wszystkiego, czego nie rozumieją, to trzeba po prostu stosować i egzekwować prawo - mówiła prof. Środa.
Sąd jednoznacznie opowiedział się w obronie Anny Grodzkiej i osób transpłciowych. Jednak czy to ośmieli innych, którzy czują się regularnie obrażani w debacie publicznej? - Obawiam się, że u nas to działa dokładnie odwrotnie. Widać to najlepiej choćby po wypowiedziach polityków z partii Korwin-Mikkego. Obrażanie innych traktuje się jak drogę do kariery politycznej - im więcej poobrażam, im więcej grup dotknę, tym będę bardziej widoczny w mediach, a tym samym wzmacnia się moja pozycja polityczna - mówiła Środa.
Przyznała jednocześnie, że wyroki takie jak ten ws. wypowiedzi Terlikowskiego mogą być przestrogą jedynie dla ludzi przyzwoitych, którzy wypowiadają obraźliwe słowa z niewiedzy czy w przypływie emocji. - Ludzi cynicznych na pewno to nie odstraszy - podsumowała etyczka.