Terlikowski przegrał w sądzie z Grodzką i teraz utyskuje: "Powrót lewackiej cenzury"

- To kolejny niebezpieczny wyrok polskich sądów - uważa Tomasz Terlikowski, który przegrał w sądzie z Anną Grodzką - swoimi komentarzami naruszył dobra osobiste transseksualnej posłanki Twojego Ruchu. - To powrót lewackiej cenzury - żali się teraz w swoim serwisie Fronda.pl. - Pan Terlikowski robi z siebie ofiarę. Ani powództwo, ani sąd nie zamykają nikomu ust - ocenia Grodzka. - Sąd zakazał jedynie obrażania mnie i innych osób transpłciowych - dodaje.

- Właśnie zakończył się proces przeciwko mnie, jaki został mi wytoczono przez [sądowa cenzura]. Wyrok jest skandaliczny, bowiem - choć znosi roszczenia finansowe - to jednocześnie wprowadza cenzurę w Polsce - pisze redaktor naczelny portalu Fronda.pl (pisownia oryginalna - przyp.red.). Terlikowski twierdzi, że zgodnie z decyzją sądu nie wolno mu "komentować zachowań, działań i wypowiedzi" dotyczących Grodzkiej.

"Wyrok sądu to powrót lewackiej cenzury"

Nie pisząc, co jest w wyroku, Terlikowski przekonuje, że to "powrót lewackiej cenzury". - Od teraz politycy lewicy będą mieli placet na wypowiadanie każdej bzdury na temat transseksualizmu - tłumaczy.

- Gdy ktoś będzie chciał przypomnieć, że wyrok sądu nie zmienia genów, że tożsamość płciowa to także geny i że operacyjnie nie da się ich zmienić, będzie można ich skazywać, o ile odniosą się do konkretnej osoby (nawet jeśli ona sama uczyniła swoją prywatność przedmiotem debaty publicznej). Wyrok tej jest także niebezpiecznym ograniczeniem wolności słowa i uznaniem, że polityk nie może być oceniany za działania, które podejmuje w przestrzeni publicznej - dodaje Terlikowski.

- Sądowa cenzura nie ma jednak władzy nad rzeczywistością. I dlatego, nie odnosząc się do konkretnych osób, muszę zupełnie jasno napisać: Nie ma na ziemi takiego sądu, nawet jeśli jest to sąd niezawisły, który może zmienić geny. Genetyczny mężczyzna zawsze pozostaje więc mężczyzną, a genetyczna kobieta kobietą - przypomina.

"Sąd zakazuje jedynie obrażania mnie i innych osób transpłciowych"

- Pan Terlikowski robi z siebie ofiarę. Ani powództwo, ani sąd nie zamykają nikomu ust, aby mówić o zjawisku transseksualności czy płci i mojej politycznej działalności. Debata jest pożądana, a ja zawsze jestem zwolennikiem prowadzenia dialogu w tej sprawie - mówi w rozmowie z Gazetą.pl Anna Grodzka.

- Sąd zakazuje jedynie obrażania mnie i innych osób transpłciowych poprzez zwracanie się do nich w innej formie płciowej - w moim przypadku w rodzaju męskim lub nijakim. Tego czynić nie wolno. Sąd postąpił w jedyny słuszny sposób i orzekł, że pan Terlikowski przekroczył przyjęte normy współżycia - mówi posłanka.

- Zapraszam pana Terlikowskiego do debaty na temat osób transpłciowych. Być może nie ma on odpowiedniej wiedzy w tym temacie i dlatego rozpowszechnia nieprawdziwe tezy - np. to, jakoby płeć była determinowana wyłącznie przez geny? Istnieje też możliwość, że posługuje się taką retoryką dla zdobycia poklasku opinii publicznej, wykorzystując braki w powszechnej wiedzy dla budowania własnych, nienawistnych teorii - zauważa Grodzka.

Proces w Sądzie Okręgowym w Warszawie toczył się za zamkniętymi drzwiami

Grodzka wytoczyła Terlikowskiemu proces za naruszenie dóbr osobistych po tym, jak w swoich wypowiedziach i felietonach pisanych na portalu Fronda.pl wielokrotnie podważał jej tożsamość płciową. - Ideologia gender próbuje doprowadzić do sytuacji w której nie jest jasne, kto jest kobietą, a kto mężczyzną. Kim jest Anna Grodzka? - pytał złośliwie w programie Tomasza Lisa.

Na wniosek Terlikowskiego proces toczył się w sądzie za zamkniętymi drzwiami.

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: