Ksiądz rozmowę z Mikołajem Lizutem o podpisywanej przez lekarzy i pielęgniarki "deklaracji wiary" zaczął od stwierdzenia: - Tak jak ja rozumiem tę deklaracje, to chodziło o to, żeby w związku z kanonizacją Jana Pawła II wykonać gest, który będzie nawiązaniem do tego, co papież jako głowa Kościoła katolickiego głosił w ramach swojego nauczania.
- Ale prywatnie zachowuję zawsze dystans do takich zewnętrznych deklaracji wiary czy tego typu dosyć głośnych i spektakularnych rzeczy. Zawsze mam obawy, że te zewnętrzne deklaracje niekoniecznie zawsze przekładają się na rzeczywiste postępowania i konkrety. Chociaż oczywiście nie przesądzam tej sprawy - podkreślił duchowny z Instytutu Filozofii UKSW.
- Bądźmy precyzyjni od samego początku. W samej deklaracji - jeśli chodzi o "oświecenie Duchem Świętym" - jest napisane, że dotyczy ono sumienia lekarza i nie jest powiedziane, że Duch Święty czy sumienie są jedynym i głównym sprawcą działania lekarza. "Stwierdzam, że podstawą godności i wolności lekarza-katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła" - ja tego sformułowania nie odbieram jako takiego, że teraz lekarz ma się nie kierować swoimi umiejętnościami i wiedzą, tylko jakimiś natchnieniami.
- Ale może odmówić nie ze względu na oświecenie na Ducha Świętego, tylko ze względu na klauzulę sumienia. Jeżeli taki lekarz uznaje, że dana czynność jest sprzeczna z jego sumieniem, ma o tym obowiązek poinformować swoich przełożonych, jak i osobę bezpośrednio zainteresowaną i wskazać innego lekarza.
- W teologii tak. Ale nie będę próbował tego w tym momencie szczegółowo tłumaczyć, ponieważ musielibyśmy rzeczywiście wgłębić się w sprawę poważniej...
- Myślę, że dla lekarza, który ma znajomość tej prawdy wiary, ona jest zrozumiała. Problem jest taki, że ta deklaracja - siłą rzeczy zwięzła i krótka - niestety posługuje się pewnymi skrótami, ogólnymi stwierdzeniami i pojęciami, które wymagałyby doprecyzowania.
Ja mam np. wątpliwość co do punktu drugiego, gdzie jest mowa o tym, że moment poczęcia człowieka zależy od decyzji Boga. Nie jest tak. To jest skrót myślowy. Człowiek to nie jest automat, którym steruje Bóg. To człowiek podejmuje decyzję, kiedy chce mieć dziecko; udział człowieka jest istotny. Ta deklaracja jest niestety nieprecyzyjna. Pewnie można tego było uniknąć, chociaż nie można uniknąć całkowicie - w tak krótkim tekście nie można po kolei tłumaczyć, dawać mnóstwa przypisów i dopisków.
- Nie odbieram tego jako wymuszenia na wszystkich obywatelach określonej postawy moralnej, etycznej, czy kierowania się określonymi zasadami. A nawet gdyby w praktyce doszło do takiego przypadku, no to przecież odwołanie się do prawa ustanowionego w Polsce jest kluczową sprawą i każdy może się na nie powołać.
- Jak sam tytuł głosi, jest to deklaracja wiary. I ma ona naturę religijną, odwołującą się do sfery wiary religijnej. Na tym poziomie toczy się cała sprawa. Dla człowieka, który jest religijnie zaangażowany, który wyznaje określone przekonania religijne, pewne rzeczy są możliwe do przyjęcia. Dla kogoś, kto nie wyznaje określonych poglądów religijnych, pewne sformułowania będą obce, irracjonalne. Mamy do czynienia z innym sposobem postrzegania świata i rzeczywistości. Ta deklaracja sięgnęła do podstaw różnych światopoglądów i na tej płaszczyźnie nastąpiła pewna konfrontacja.
- Myśli pan, że gdyby tej deklaracji nie było, to do takich sytuacji dojść nie może?
- Ona nie ma żadnego znaczenia w sensie prawnym. To demonizowanie tej sytuacji, to nie jest zamach na ustawodawstwo, które w Polsce obowiązuje.