Kliczko: Czas się zwijać. A co na to Majdan? "Tutaj teraz wystarczy jedna iskra"

Witalij Kliczko jeszcze kilka miesięcy temu był entuzjastycznie witany, kiedy przemawiał na rozstawionej na Majdanie scenie. A teraz Majdan jest na niego wściekły. - Zamiast przyjść, porozmawiać z ludźmi, posłuchać nas, ogłosił, że to koniec majdanu. Ludzie już na takie coś nie pójdą. Drugiego Janukowycza tu nie będzie - mówi w rozmowie z dziennikarką Gazeta.pl Sasza, który w protestach bierze udział od samego początku.

- To co, zwijacie się niedługo - zagaduję Dimę i Miszę, którzy na jedną z barykad ściągnęli wszystko, co kojarzy się z majdanem, i ustawili tabliczkę "muzeum". Są zaskoczeni. Twierdzą, że nigdzie się nie wybierają. - Kliczko powiedział, że majdan jest już niepotrzebny? Może jemu niepotrzebny, ale nie nam - mówi Misza. - Zresztą Kliczko dużo już różnych rzeczy mówił, z Janukowyczem dokumenty podpisywał - dodaje.

Nikt ze zgromadzonych wokół namiotu nie jest zadowolony z wyboru nowego mera. Dima i Misza nawet na wybory nie poszli. - Nie było odpowiedniego kandydata. Znowu, jak zawsze, powybierali spośród siebie - komentują z rezygnacją i zapewniają, że nie ruszą się, dopóki nie zobaczą realnych zmian.

Nie ma ludzi, nie ma lidera

Dzień po wyborach na Majdanie nie widać żadnych oznak zakończenia protestu. Nikt nie zwija namiotów. Ale też nie widać żadnej konkretnej aktywności. - Kto teraz kieruje majdanem? - pytam chłopaka stojącego przy pustej już scenie. - Właściwie to nikt. Wcześniej był Parubij, ale teraz - widać, że nie bardzo wie, jak na to pytanie odpowiedzieć.

- Teraz majdan nie ma lidera. Jest bardzo podzielony, nie ma już tej jedności, jaka była wcześniej - potwierdza Sasza. Sasza jest jednym z działaczy Prawego Sektora, wcześniej tworzył sztab tej partii na majdanie. Niedawno wrócił ze wschodu, gdzie brał udział w walkach z terrorystami. Tak jak większość tutaj chodzi po majdanie w wojskowych spodniach i ludowej wyszywanej koszuli. Nie ukrywa, że nie podoba mu się to, co stało się z protestem.

- Rozejrzyj się, coraz więcej bezdomnych i pijanych tu się kręci. Przyzwyczaili się, że jest darmowe jedzenie, to przychodzą. Sporo ludzi wyjechało, teraz w namiotach siedzą nieraz narkomani - opowiada. Rzeczywiście, zimą udział w protestach wymagał wysiłku, a na noclegi w namiotach decydowali się najbardziej zdeterminowani. Teraz na plac Niepodległości ściągają wszyscy. Jak tłumaczy Sasza, poza najbardziej zaangażowanymi przychodzą tu ludzie, którzy nie mają co robić. - Poza tym niektóre sotnie zaczęły pracować z naszymi przeciwnikami. Sprzedali się, sprzedali majdan - opisuje.

"Nie wkurzaj majdanu"

Na okolicznych budynkach i na barykadach widać jeszcze naklejki z napisem "Nie wkurzaj majdanu". Skierowane do Janukowycza, dziś są przestrogą dla nowej władzy. W tym - dla nowego mera Kijowa. "To my wynieśliśmy Kliczkę do władzy" - słychać wokół namiotów.

- Kliczko powinien do nas przyjść, wejść na scenę, porozmawiać i posłuchać nas. A nie tak po prostu ogłosić koniec majdanu i postawić nas przed faktami dokonanymi - tłumaczy Sasza. - Był tutaj z nami, a teraz już jest władza, już z góry mówi, co mamy robić. Ludzie więcej na to nie pójdą. Drugiego Janukowycza tu nie będzie - dodaje.

Koniec majdanu? Warunków jest dużo

Witalij Kliczko uważa, że legalny prezydent i legalnie wybrane władze stolicy to powód, żeby zwijać namioty. Tyle że tego przekonania większość majdanu nie podziela. Co więcej, protestujący nie są też zgodni, co mogłoby być sygnałem do rozjechania się do domów. Jedni mówią, że "będą patrzyć władzy na ręce". Jak długo miałaby trwać ta kontrola? Nie wiadomo. Inni przedstawiają konkretne postulaty.

- Co z tego, że mamy prezydenta i mera, jak ciągle jest ten sam parlament, a w nim komuniści i Partia Regionów, którzy byli za przestępczymi ustawami. Konieczne są nowe wybory - przekonuje Sasza. Majdanowców nie zadowalają zapowiedzi Petra Poroszenki, że nowi deputowani zostaną wybrani na jesieni. - Do tego czasu zmienią konstytucję, wprowadzą swoje przepisy i będzie już za późno - przekonują. Domagają się też natychmiastowej i pełnej lustracji i zbadania majątków. - Nie ma sensu ich wsadzać do więzienia. Niech oddadzą państwu, co ukradli i dalej prowadzą swoje biznesy uczciwie. Tyle że sami Majdanowcy wydają się coraz mniej wierzyć w taki rozwój wydarzeń. Władza? Siłą nas nie usuną.

Na razie namioty stoją, a Kliczko ogranicza się do enigmatycznych zapowiedzi dialogu z protestującymi. Co, jeśli dialog nic nie da, a Majdanowcy nie będą chcieli zwijać namiotów? Jeśli nie przestraszyli się berkutu, teraz też tak łatwo się nie przestraszą. Oni sami mówią, że nowa władza na pewno nie odważy się na usunięcie ich siłą. Ale nie wierzą już, że stoją po tej samej stronie barykady.

- Na to się nie odważą. Ale są inne metody. Mogą zastosować prowokację. Teraz to nie będzie trudne - wystarczy wprowadzić tu jeszcze trochę alkoholików i narkomanów - twierdzi Sasza. - Ktoś się napije, wybuchnie jakaś awantura i samo pójdzie. Ludzie są teraz w takim nastroju, że wystarczy jedna iskra. A potem powiedzą w mediach, że samoobrona majdanu napadła na zwykłych ludzi. I już będzie powód, żeby nas zlikwidować. Albo kolejną operację antyterrorystyczną poprowadzić przeciwko nam - dodaje. Na razie na majdanie jest jeszcze spokój.

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: