Rosyjski Gazprom i chiński koncern CNPC podpisały w Szanghaju kontrakt na dostawę gazu z Rosji do Chin - poinformowała agencja Interfax, według której dokument dotyczy dostaw 38 mld metrów sześciennych surowca rocznie przez 30 lat. Kontrakt podpisano w obecności prezydentów Rosji i Chin, Władimira Putina i Xi Jinpinga. Nie podano ceny gazu zapisanej w kontrakcie.
- Ten układ energetyczny, który jest w Europie prezentowany jak wielki pakt chińsko-rosyjski, jest trochę przygotowany pod europejską opinię publiczną przez Rosjan, żeby pokazać, o patrzcie już od was nie jesteśmy zależni, będziemy sprzedawać Chińczykom i co nam zrobicie - mówił dr Dominik Smyrgała, ekspert bezpieczeństwa energetycznego w programie Pawła Sulika w TOK FM.
- Chiny rzeczywiście potrzebuję ogromnych ilości energii i będą jej szukać wszędzie. Ciągle żyją z węgla, ale z jednej strony będą musiały to wydobycie ograniczyć ze względów środowiskowych, a z drugiej za jakieś 30 lat ten węgiel po prostu im się skończy, bo wydobywają na potęgę (dziś połowa światowego wydobycia węgla to Chiny) - mówił dr Smyrgała.
Ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego zwrócił też uwagę, że dla Chińczyków to "nie jest jakaś gigantyczna transakcja". - Sprowadzają już gaz z Turkmenistanu, z Kazachstanu, mają też gazociąg z Birmy. Rosjanie do Unii Europejskiej sprzedają 160 mld metrów sześciennych. Więc to nie tak, że to, co sprzedadzą do Chin, zastąpi im Europę. Chiny nie będę też łatwym partnerem dla nich, mają różne źródła gazu i też dlatego nie pozwolą Rosji dyktować warunków, i to one będą rozdawać karty - mówił dr Smyrgała.
- W tych negocjacjach Chiny miały wyższą pozycję niż Rosja. Nie znamy szczegółów negocjacji, ale moim zdaniem skoro Chińczycy to podpisali, to osiągnęli cenę, jaką chcieli osiągnąć - mówił w TOK FM dr Jarosław Jura, sinolog z Fundacji Instytut Społeczno-Ekonomicznych Ekspertyz. - Czy sytuacja na Ukrainie wpłynęła na negocjacje? - pytał prowadzący program. - Tu nie chodzi o samą Ukrainę. Ale pewne załamanie relacji z UE i USA. Wprowadzone sankcje i przewidywane sankcje osłabiają pozycję gospodarczą Rosji - tłumaczył ekspert w rozmowie z Pawłem Sulikiem.