Prof. Śpiewak: "Zniechęcenie polityką? Nic dziwnego, skoro politycy traktują ludzi jak dzieci albo bandę kretynów"

"Nie idę na eurowybory. Mam dość kłótni o pierdoły i pseudopolityki" - napisał do nas zrezygnowany pan Janusz. I nie był jedyny. Takich głosów przed 25 maja pojawia się coraz więcej. Zapytaliśmy o nie socjologa prof. Pawła Śpiewaka. Ekspert przyznał, że wyborcy niestety mają sporo powodów, aby czuć zniechęcenie polityką: - Politycy powinni zmienić styl rozmawiania z ludźmi, których traktuje się jak dzieci albo bandę kretynów.

Pan Janusz ma dość polityków: "Nie zagłosuję w tych wyborach" [LIST] >>>

Wybory do europarlamentu zawsze odznaczały się niską frekwencją. Głos pana Janusza i wielu innych osób, które deklarują, że w tym roku po raz pierwszy świadomie nie wezmą udziału w wyborach, może świadczyć o tym, że 25 maja do urn uda się jeszcze mniej osób niż zwykle?

- Obrzydzenie polską polityką poszło wręcz w kierunku karykaturalnym, więc na pewno frekwencja będzie nader niska.

Kto przede wszystkim ma w Polsce dość polityki?

- To, który segment wyborców nie pójdzie zagłosować, jest ważniejszym pytaniem od tego, ile osób ostatecznie w tych wyborach udział weźmie. A mówiąc dokładniej, czy rzeczywiście nie będzie głosował elektorat wszystkich partii? Czy może raczej głównie osoby wcześniej głosujące na Platformę Obywatelską lub PiS?

A pan jak myśli?

- Bez względu na wszystko wynik tych wyborów będzie trudniejszy dla PO. To ona zapłaci najwyższą cenę zbrzydzenia polityką - również za własne rządy.

Co takiego się wydarzyło, że ludziom tak tę politykę obrzydziło?

- Ludzie są zmęczeni jej jakością. Powodów, dla których nie idą głosować, są dziesiątki. Jest element zmęczenia tą ekipą rządzącą, jej nieporadnością oraz konfliktem między partiami, który jest bardziej niż jałowy. Najbardziej byłoby szkoda, gdyby do wyborów nie poszli tacy ludzie jak wspomniany pan Janusz, stanowiący bardziej odpowiedzialną i świadomą część elektoratu.

Politykom powinna się już zapalić czerwona lampka?

- Jak najbardziej. To bardzo poważne ostrzeżenie przed następnymi wyborami, pytanie tylko, czy politycy wezmą to pod uwagę. Powinni oni zmienić styl rozmawiania z ludźmi, których traktuje się jak dzieci albo bandę kretynów.

Czy da się zrobić coś, aby przekonać ludzi, że jednak warto głosować?

- W ciągu tego przedwyborczego tygodnia nic już nie można zrobić, by zachęcić ludzi do głosowania. Moim zdaniem to, że ileś milionów Polaków nie pójdzie na wybory, to nie jest tylko wyraz bierności czy lekceważenia, ale będzie to rodzaj protestu przeciw stylowi uprawiania obecnie polityki. Dzisiejsze kampanie wyborcze w porównaniu z latami 90. są obrazą dla mojej inteligencji.

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: