- Na Ukrainie zawsze istniała obok opcji niepodległości, również opcja przynależności do Rosji. Obydwie są autentyczne. Ale była też opcja proaustriacka i propolska - tłumaczy w wywiadzie dla konserwatywnego dziennika "Die Welt" Adam Michnik.
Dodaje, że w historycznym konflikcie między Polską a Rosją obydwa kraje zawsze miały coś wspólnego, a mianowicie - żadne nie chciało uznać państwa ukraińskiego. - Dla Polski Ukraina była "małą Polską", a dla Rosją "małą Rosją" - mówi w rozmowie z niemiecką gazetą Michnik, zaznaczając, że w przypadku Polski takie stanowisko uległo w międzyczasie zmianie, "podczas gdy Władimir Putin nadal twierdzi, że jest to sztuczny, polsko-austriacko-niemiecko-masoński stwór".
Odpowiadając na pytanie odnośnie do ruchu nacjonalistycznego na Ukraine, Michnik uzupełnia, iż w okresie międzywojennym część ukraińskich polityków opowiadała się także za tzw. opcją niemiecką i pech chciał, że Niemcy były wtedy akurat hitlerowskie. - Był to czas, w którym w wielu krajach był popularny faszyzm, także na Ukrainie - mówi redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" i tłumaczy, że dziś wykorzystuje to rosyjska propaganda, twierdząc, iż w Kijowie rządzą faszyści. - To absurd, ale rosyjska opinia publiczna to łyka.
W wywiadzie Adam Michnik odnosi się także do byłego kanclerza Gerharda Schroedera. Zapytany o to, jak ocenia postawę Schroedera związanego z Gazpromem w aktualnym konflikcie, szef "GW" zaznacza, że właśnie z powodu tych powiązań "Schroeder powinien milczeć, bo znajduje się w konflikcie interesów". - Zarabia dobre pieniądze, czego mu życzę, choć ja dzisiaj nie chciałbym pracować dla Gazpromu za żadne pieniądze świata - mówi Michnik i dodaje, że "u Schroedera dochodzi jeszcze kompleks niemieckiej socjaldemokracji".
Michnik tłumaczy na przykładzie "Ostpolitik" Willy'ego Brandta, że szukanie dialogu wyłącznie z komunistycznymi elitami było błędem, nie tylko politycznym, ale również moralnym, oraz że ten błąd popełnia dziś również niemiecka socjaldemokracja. O obecnym ministrze spraw zagranicznych Niemiec Franku-Walterze Steinmeierze Michnik mówi, że "może być wysoce inteligentnym człowiekiem i mimo wszystko nierozsądnym", ponieważ uważa, że dzisiaj można siąść przy jednym stole [z Putinem - przyp. red.] i porozmawiać.
Kiedy dziennikarz "Die Welt" zapytał, dlaczego Michnik uważa, iż Okrągły Stół na Ukrainie nie jest możliwy, podczas gdy on sam w 1989 roku zasiadł do stołu z komunistami, którzy wcześniej wsadzili go do więzienia, redaktor naczelny "GW" uznał, że te sytuacje nie są porównywalne. Jego zdaniem dzisiejsza sytuacja na Ukrainie jest natomiast porównywalna do stanu wojennego w 1981 roku i dodał, że "wtedy Henry Kissinger też nie zaproponował Okrągłego Stołu".
- Kissinger myślał wtedy, że Związek Radziecki będzie istniał zawsze - twierdzi Michnik, tłumacząc, że dlatego ani Amerykanie, ani Niemcy nie wspierali skutecznie w 1981 roku opozycji w krajach bloku wschodniego. Wtedy Okrągły Stół nie byłby możliwy, w przeciwieństwie do roku 1989, kiedy przy władzy był już nie Breżniew, lecz Gorbaczow.
- Tak długo, jak rządzi tam Putin, należy po podaniu mu ręki liczyć, czy ma się jeszcze wszystkie palce - mówi Michnik i opowiada się za ostrzejszymi sankcjami wobec Putina, podobnie jak po 1981 roku Zachód wprowadził sankcje wobec Polski, które także miały spełnić swoją rolę. Michnik chwali też w wywiadzie niemiecką drogę ku integracji europejskiej i nazywa ją "najlepszą decyzją Niemiec w niemieckiej historii".
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''