UJ nie chce honoris causa dla "lewaka"? Nic dziwnego. Prof. Środa: "Świat akademicki staje się konserwatywny. To dramat"

Jose Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, nie otrzyma doktoratu honoris causa, bo jest "lewicowcem, byłym maoistą i zwolennikiem genderyzmu" - pisze "Gazeta Wyborcza". - Świat akademicki staje się coraz bardziej konserwatywny - komentuje prof. Magdalena Środa, etyczka z UW. I tłumaczy, że ideologiczne zaślepienie szkodzi nauce.

Jose Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej, miał otrzymać doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednak nie zgodzili się na to naukowcy - pisze "Gazeta Wyborcza". Przeciwnicy pomysłu mieli argumentować m.in., że Barroso to "lewicowiec, były maoista i zwolennik genderyzmu".

"Świat nauki coraz bardziej konserwatywny"

- Świat akademicki, który powinien być różnorodny, staje się coraz bardziej konserwatywny - komentuje w rozmowie z Tokfm.pl prof. Magdalena Środa, etyczka z UW. - To jest widoczne na UJ, ale też na wielu wydziałach UW - dodaje.

W "Gazecie Wyborczej" wypowiada się m.in. prof. Ryszard Legutko, filozof z UJ i europoseł PiS. - Pamiętam, jak prof. Legutko uczył na UJ, choć z roku na rok miał coraz bardziej radykalne, konserwatywne poglądy. Wówczas ta różnorodność tam funkcjonowała. Nie wiem, jak się ma teraz - mówi prof. Środa. Jej zdaniem zazwyczaj jednak w demokratycznych decyzjach na uczelniach wygrywa zdrowy rozsądek.

"Zjawisko się pogłębia. To absolutny dramat"

Dlaczego ideologizacja nauki jest szkodliwa? - Kiedy nauka zasklepia się w dogmatach, w konserwatywnym podejściu zamkniętym na różnorodność i otwartość, przestaje się rozwijać - tłumaczy etyczka. - Nauka staje się quasi-teologią, kiedy wyznacznikiem badań czy otwarcia jakiejś uczelni staje się wierność jakimś ortodoksyjnym dogmatom politycznym. Jednolitość, ideologizacja uczelni, czy idzie w lewą, czy prawą stronę, jest tak samo niebezpieczna - przekonuje prof. Środa.

I podaje konkretny przykład "prawicowych" sędziów i prokuratorów, którzy w swastyce dostrzegają znak szczęścia, a w antysemickich okrzykach kibolski kanon. - To znaczy, że ten poziom przyzwolenia nie jest wymyślony przez nich, ale nabyty na uczelniach, na których studiowali. W tym sensie to zjawisko się pogłębia. To absolutny dramat - kwituje etyczka.

Więcej o: