Władimir Putin rozstrzygnie, czy amerykańskie bajki znikną z rosyjskiej telewizji

"Minister kultury Władimir Medinskij zdecydował raz na zawsze skończyć ze Shrekiem, Roszpunką i Smerfami" - donosi rosyjska alternatywna telewizja TV Dożdż. Rosyjski minister kultury nie chce, by państwowy kanał telewizyjny dla dzieci "Karuzela" wyświetlał amerykańskie bajki.

Według ministra rosyjskie dzieci powinny oglądać rosyjskie produkcje. Obecnie los Smerfów jest w rękach Władimira Putina. Medinskij zaproponował swój pomysł na spotkaniu prezydenta z członkami rządu 30 kwietnia. Medinskij twierdzi, że w rosyjskiej telewizji jest zbyt dużo zagranicznych kanałów, jak "Disney", "Nickelodeon", które poświęcone są głównie zagranicznym produkcjom. Niech więc kanał "Karuzela" pokazuje tylko rodzime obrazy.

Władimir Putin wyraził swoją aprobatę dla pomysłu ministra kultury, obiecał rozważyć jego propozycję. - Nie powinniśmy ograniczać rosyjskiemu widzowi dostępu do światowej animacji, ale wiele krajów preferuje oczywiście swoich producentów. Jestem pewien, że i rząd, i administracja będą pana wspierać - miał według agencji RIA Novosti odpowiedzieć Medinskiemu.

- Oddamy kanałowi "Karuzela" całą kolekcję "Sojuzmultifilma", może nawet lepiej tak zacząć go nazywać: "Sojuzmultifilm" - powiedział Medinskij. "Sojuzmultifilm" był największym w całym ZSRR studiem filmów animowanych. Wyprodukował ponad 1500 bajek, w tym przeróbkę disnejowskiej produkcji: Kubuś Puchatek miał swojego rosyjskiego brata Winni Puh. Wielką popularnością cieszyły się m.in. "Jożyk w tumanie" ("Jeżyk we mgle"), "Konik garbusek", czy "Czeburaszka" ("Kiwaczek").

Rosyjski minister kultury już w styczniu zaproponował też powrót do sowieckiego porządku: rozpoczęcia limitowania zagranicznych produkcji w kinach i telewizji. "Bez tego nie będziemy w stanie pomóc rosyjskiej kinematografii" - powiedział. Przypomniał, że w czasach ZSRR taki limit istniał. Można było wówczas pokazać w kinach sześć amerykańskich filmów rocznie.

Więcej o: