Piskorski o "niemieckiej pożyczce": Nie chciałem robić skandalu. Lata 90. to nie był czas aniołów, a Tusk lansuje się na mentora moralności

- Ja w ogóle nie chciałem robić skandalu - przekonywał w Poranku Radia TOK FM Paweł Piskorski, który w swojej książce powiedział o rzekomym finansowaniu KLD, dawnej partii Donalda Tuska, przez niemiecką CDU. Tłumaczył, że jego słowa zostały nadinterpretowane, a dawni liberałowie wpadli w panikę, bo zbyt długo są w polityce. - Tusk zachował się obrzydliwie. On kłamie - mówił Piskorski.

Gościem Tomasza Sekielskiego w Poranku Radia TOK FM był Paweł Piskorski, przewodniczący Partii Demokratycznej, "jedynka" listy wyborczej koalicji Europa Plus Twój Ruch do Parlamentu Europejskiego z okręgu zachodniopomorskiego-lubuskiego. A po ostatnich doniesieniach "Wprost" dotyczących finansowania Kongresu Liberalno-Demokratycznego przez niemiecką CDU w latach 90. , także "skandalista", jak to ujął Sekielski.

Prof. Dudek o "niemieckiej pożyczce": Zawsze niemieckie i rosyjskie pieniądze budzą w Polsce najgorsze skojarzenia >>>

Paweł Piskorski : Z tym skandalistą to skąd?

Tomasz Sekielski: Jak to skąd, sam premier musi odpowiadać na pańskie rewelacje.

- Ja w ogóle nie chciałem robić skandalu. Każdy, kto przeczyta tę książkę, przekona się, że jest ona możliwie najdalsza od skandali. To spokojna opowieść o tym, co się działo.

Spokojna. Opowiada pan o tym, jak politycy CDU przywożą marki zachodnioniemieckie, a politycy KLD, pierwszej partii Donalda Tuska i pana, wymieniają je na złotówki. Albo przychodzi Wiktor Kubiak i w reklamówce przynosi wam pomięte banknoty (śmiech).

- Ta druga rzecz to prawda, a pierwsza wzięła się nie wiadomo skąd. Mam przekonanie, że przez ostatnie dwa dni muszę odpowiadać...

Połączyłem pana historię o tym, że wie pan o pożyczce z CDU...

- Żadnej pożyczce. Donald Tusk na konferencji odniósł się do zarzutu, który nigdy nie padł . Wyjaśnijmy fakty. W mojej książce są dwa malutkie akapity na ten temat. Jeden to odpowiedź na pytanie dziennikarza, który ma niezależną wiedzę na temat pomocy CDU dla liberałów. Potwierdzam, była taka pomoc, nie muszę od Jana Krzysztofa Bieleckiego tego wiedzieć. A drugie pytanie jest takie, żebym to rozwinął. Przyjąłem zasadę, że albo mówię prawdę, albo odmawiam odpowiedzi, więc odmówiłem odpowiedzi. Moi dawni koledzy z KLD wpadli w absolutne przerażenie i zaczęli histerycznie na to odpowiadać. A to jest prawda historyczna, którą raczej powinni potwierdzić, powiedzieć: "To były inne czasy".

Ale znalazł się ktoś anonimowy, kto opowiedział o tych markach.

- Tak samo jak pan przeczytałem to we "Wprost", oni nie pokazywali mi tego tekstu wcześniej. I dowiedziałem się, że jest jakieś drugie źródło informacji. Ja odpowiadam tylko za swoje słowa. Ale rzeczywiście początek lat 90. to były zupełnie inne czasy i w polskim biznesie, który był dziki, niecywilizowany, i w polityce. Pieniądze trafiały z biznesu do polityki w sposób absolutnie nieformalny, co nie było złamaniem prawa.

Początek lat 90. to różne wielkie afery: spirytusowa, kantorowa. Pomoc finansowa od CDU jest tak wybijana, bo chodzi o Niemcy, można to wygrać wyborczo. Ale co mnie niepokoi, to to, że mimo tych afer, finansowych przewałów, braliście od biznesmenów pieniądze w reklamówkach.

- Tak wyglądały te czasy.

I nigdy się pan nie zastanawiał, skąd oni mogą mieć reklamówkę pieniędzy?

- Wielokrotnie się zastanawialiśmy. I otwarcie piszę, że jeśli była jakakolwiek informacja, że biznesmen ma problem, kończyliśmy relację. Ale nie przyjmuję hipokryzji Tuska, który usiłuje się przedstawić jako człowiek, który nie żył w tamtych czasach. On był liderem KLD, a teraz lansuje się na mentora moralności, polityki i biznesu.

Mamy do czynienia z wyjątkowym fenomenem, bo polska klasa polityczna aktywna w 2014 roku była również aktywna w 1991. To fenomen, który nigdzie w Europie nie występuje, tam już dawno zmieniły się pokolenia polityków. A w Polsce wciąż ci sami liderzy: Tusk, Kaczyński, Miller. I wiem, dlaczego oni tak nerwowo reagują, bo czasami nie chce się spojrzeć na swój obraz sprzed lat i powiedzieć: "O Jezu, tacy byliśmy". Ja ich nie oskarżam, taka była Polska.

Ale jest taki Wiktor Kubiak, nieżyjący już biznesmen. Wystawił spektakl "Metro", był związany z wojskowymi służbami specjalnymi, zamieszany w aferę FOZZ i inne dziwne interesy. On wyrasta na ojca chrzestnego KLD.

- Są trzy możliwości. Pierwsza: nie pisać. Ja wiem, że część moich dawnych kolegów życzyłaby sobie, żeby takie rzeczy powstawały 50 lat po ich śmierci. Ja to odrzucam, uważam, że jesteśmy po 25 latach zdolni do analizy, jak zmieniła się Polska. I to jest dobra zmiana, nie ma się czego wstydzić. Druga możliwość: kłamać, omijać problemy. Mówić, jacy byliśmy wspaniali. Że jak kładliśmy się spać, myśleliśmy o Polsce, jak wstawaliśmy i myliśmy zęby, też o Polsce.

A wy myśleliście o tym, jak skołować kasę.

- Nie, myśleliśmy, jak zmieniać Polskę w warunkach, które były dane. A jednym z warunków, tak, był Kubiak, ale jako element tego wszystkiego. To nie był czas aniołów. Porozumienie Centrum tworzyło Telegraf, przejmowało "Express Wieczorny" i tworzyło spółkę Srebrna. To był czas moskiewskiej pożyczki dla PZPR. To był czas, kiedy liberałowie przyjmowali pieniądze od biznesmenów mających problemy z prawem. Ale czy oznacza to, że mamy o tym nie mówić? Gdyby taka książka ukazała się we Francji lub w Niemczech, byłaby przyjęta jako praca naukowa. A tu jest przyjęta jako praca polityczna.

Bo ukazuje się w okresie wyborczym.

- To element rozliczenia. Jeśli Tusk uważa, że to dla niego krzywdzące, może pozwać mnie do sądu w trybie wyborczym. Ale nie jestem doradcą Tuska. On się wczoraj na konferencji zachował obrzydliwie. Stosuje taką metodę, żeby nie odnosić się do meritum, tylko zdyskredytować, opluć, obrzucić błotem osobę, która coś wypowiada. Dlatego Tusk mówi, że Piskorski jest tak wiarygodny jak jego oświadczenia majątkowe. I mówi to premier rządu, który powinien wiedzieć, że pięć lat temu zakończyły się wszystkie postępowania dotyczące moich oświadczeń majątkowych. I wszystko zostało potwierdzone, że nie ma żadnego problemu, żadnej nieprawidłowości. Tusk po prostu kłamie.

Skoro pan się zaklina, że wszystko jest prawdą, to może trzeba zaprezentować dowody?

- W momencie, w którym powiem jakąkolwiek rzecz w tej sprawie, Tusk zareaguje tak samo: stekiem kłamstw i obelg. Jedyne miejsce, które pozwala na zweryfikowanie tego, jest sąd.

Więcej o: