Publicyści w Poranku Radia TOK FM zauważyli, że ćwierćwiecze III RP stało się okazją do podsumowań polskiej transformacji. Nierzadko w krytyczny sposób, wytykający gospodarcze błędy, rozwarstwienie społeczne i rzesze wykluczonych.
Jan Wróbel, prowadzący audycję, postawił kwestię jasno: - Czy w Polsce nabrzmiewa konflikt klasowy? - pytał.
- Nabrzmiewa to nie jest dobre słowo - stwierdziła Renata Kim z "Newsweeka". - Są raczej nieśmiałe, wreszcie ktoś zaczyna zauważać, że istnieje problem rozwarstwienia, że nie wszystko, co z takim entuzjazmem udało nam się w warstwie gospodarczej i osobistej osiągnąć przez 25 lat, jest takie dobre i że w tym naszym ogólnym zadowoleniu zapomnieliśmy o tych, którzy mieli mniej szczęścia - wskazywała publicystka.
Kim wspomniała swoją rozmowę z prof. Marcinem Królem, z którym pracowała w redakcji dawnego "Dziennika". - Rozmawialiśmy o potencjalnych czytelnikach "Dziennika", ludziach młodych, w średnim wieku, wykształconych, którzy osiągnęli życiowy sukces i mają swój świat. I my ten świat chcemy opisać. A prof. Król powiedział mi coś takiego: nie wystarczy opisywanie ich własnego świata, trzeba im pokazać, że jest inny świat - opowiadała publicystka.
- Owszem, mamy metropolie, korporacje, kredyty, dzieci w dobrych szkołach, ale kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy są miejsca, w których tego wszystkiego nie ma. To inny świat i trzeba pamiętać, że mamy zobowiązania wobec tych, którym się mniej udało - zaznaczyła Kim.
- To pytanie błędnie postawione, klas już nie ma - oponował Andrzej Talaga z Warsaw Enterprise Institute (think tanku Związku Przedsiębiorców i Pracodawców). - Jest natomiast problem z rozwarstwieniem. Problem poważny, bo destabilizuje społeczeństwo. A zawsze lepiej żyje się w stabilnym społeczeństwie - zauważył publicysta.
Zdaniem Talagi konflikt społeczny może się kształtować wokół trzech osi: posiadaczy i pozbawionych etatów, starszego, zabezpieczonego społecznie pokolenia i młodszego, pozbawionego socjalu oraz dużych miast i rejonów zapóźnionych.
- Trzeci konflikt nigdy nie wybuchnie, bo ci ludzie nie mają potencjału, by swoje potrzeby artykułować bardziej dynamicznie - tłumaczył Talaga. - Dwa pozostałe leżą na stole i czekają, aż dojrzeją - mówił.
- Jak je rozładować? Są różne sposoby. Socjalistyczna redystrybucja majątku, deregulacja państwa albo społeczeństwo obywatelskie, które samo pomaga, nie oglądając się na państwo. I to jest dobra droga - zaznaczył Talaga, wskazując, że państwowa redystrybucja prowadzi głównie do rozrostu administracji, która obsługuje obrót pieniądzem.
Rafał Woś z "Dziennika Gazety Prawnej" przekonywał, że wbrew pozorom najlepszym rozwiązaniem jest właśnie redystrybucja majątku. - Drogą deregulacji i otwarcia szans dla wszystkich szliśmy przez ostatnie 25 lat. To było hasło "bogaćcie się" - wyjaśniał Woś, zaznaczając, że jego skutki widoczne są dziś na rynku pracy. Publicysta nie krył sceptycyzmu względem społeczeństwa obywatelskiego i koncepcji, wedle której elity miałyby dobrowolnie wspierać wykluczonych. - Ta trzecia droga jest niebezpieczna. To oczekiwanie, że elity same z siebie dostrzegą problem i uderzą się w piersi. To nieodpowiedzialne liczyć, że to się stanie - wskazywał.
Wcześniej Kim przekonywała, że problem rozwarstwienia społecznego pierwszy raz trafił do społecznej świadomości za sprawą głośnego wywiadu Marcina Króla dla "Gazety Wyborczej". Woś stanowczo temu zaprzeczał. - To jest problem, o którym wielu ludzi mówi od bardzo dawna. Były ekonomista Tadeusz Kowalik, który ani przez moment nie dał się zwieść temu, że polska transformacja idzie w dobrym kierunku. Ale te głosy rzadko wpuszczano na łamy dużych, opiniotwórczych mediów. Bo uważano, że nad eksperymentem transformacyjnej Polski trzeba roztoczyć parasol, bo lewicowe sentymenty mogą go tylko zakłócić - skwitował publicysta.