Adam Bielan: Rozmawiałem w ostatnim czasie z wieloma ludźmi, którzy współpracowali lub wciąż współpracują z liderem KNP. I muszę przyznać, że niemal wszyscy trafnie przewidzieli, że coś takiego nastąpi.
Janusz Korwin-Mikke jest politykiem o publicystycznym temperamencie, on - w przeciwieństwie do innych - zamiast tonować swoje wypowiedzi w trakcie kampanii, jeszcze bardziej się nakręca. Jednocześnie bardzo często przekracza dopuszczalne granice debaty publicznej. To nie przypadek, że od 1993 r. bez powodzenia startuje w wyborach.
- Na ten rezultat złożyło się kilka rzeczy. Po pierwsze, kampania jest teraz bardzo senna. Z jednej strony toczy się w cieniu wydarzeń za naszą wschodnią granicą. Z drugiej przypada na okres politycznego wyciszenia: Wielkanoc, kanonizacja Jana Pawła II, a później długi weekend majowy. To powoduje, że komuś takiemu jak Janusz Korwin-Mikke łatwiej się przebić. On swoimi bon motami przykuwa uwagę mediów i odbiorców, zwłaszcza młodych ludzi w internecie.
Są oczywiście jeszcze przyczyny strukturalne. Korwin z jednej strony przyciąga ludzi nastawionych wolnorynkowo, którzy są rozczarowani PO, a z drugiej - wyborców eurosceptycznych, dla których działania PiS nie są satysfakcjonujące.
- Z badań wynika, że około 1-2 proc. wyborców to oddani fani, którzy nigdy Korwina nie opuszczą. Dla reszty jego elektoratu wypowiedzi obrażające kobiety, ludzi niepełnosprawnych czy skrajnie prorosyjska postawa w polityce międzynarodowej są dużym kłopotem i - jak sądzę - oni mogą się od KNP odwrócić w ostatnich dniach kampanii. Sondaże pokazują też, że to właśnie PRJG jest najpopularniejszą partią drugiego wyboru dla ludzi zdecydowanych głosować na KNP.
- Przede wszystkim popularność naszych liderów: Gowina, Godsona, Migalskiego, Kowala i innych. Ale jest jeszcze coś innego: jesteśmy najmłodszym ugrupowaniem, które zarejestrowało listy wyborcze do PE w całym kraju. Mamy wciąż dużo mniejszą od naszych konkurentów rozpoznawalność marki. Ale to również oznacza spory potencjał wzrostu w ostatnim okresie kampanii.
Według badania CBOS po pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. aż 58 proc. głosujących podjęło decyzję, komu udzielić swojego poparcia, dopiero w ciągu ostatnich dwóch tygodni kampanii, co trzeci wyborca podjął tę decyzję w ciągu ostatnich 48 godzin przed głosowaniem.
W Polsce grupa ludzi, którzy na bieżąco śledzą i interesują się polityką, to około kilkaset tysięcy osób, do miliona. Reszta "włącza" swoje zainteresowanie tylko w ostatnich etapach kampanii wyborczej. W tym roku będą to zapewne ostatnie trzy tygodnie, już po długim weekendzie majowym. Wtedy ludzie w pełni otworzą się na informacje z zewnątrz i wtedy będziemy mogli do nich dotrzeć z naszym programem.