Sprawa o rekordowe odszkodowanie. Prokuratura sprawdza, czy lekarze popełnili przestępstwo [116 DNI NA BANACHA]

Grażyna Garboś-Jędral walczy z warszawskim szpitalem przy ul. Banacha o ogromne odszkodowanie za błędy medyczne - 5 mln zł. Już wygrała w sądzie I instancji. Obecnie trwa rozprawa przed Sądem Apelacyjnym. Terminy kolejnych rozpraw wciąż są przekładane, a sprawa ciągnie się od 2004 roku. Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Piasecznie wszczęła śledztwo ws. lekarzy ze wspomnianego szpitala. Sprawdza, czy nie popełnili przestępstwa.

Historia choroby, zeznania świadków, opinie biegłych, konfrontacje z lekarzami... [ZOBACZ WSZYSTKIE MATERIAŁY] >>>

2,5 mln zł, z odsetkami - 5 mln. To rekordowa rekompensata za błędy medyczne. Nikt nigdy tyle nie uzyskał. Jednak sąd I instancji uznał, że jest to kwota jak najbardziej adekwatna w stosunku do błędów i zaniedbań lekarzy szpitala, które w opinii sądu doprowadziły do kalectwa Grażyny Garboś-Jędral. Kobieta jest niezdolna do samodzielnej egzystencji. Odszkodowanie ma pozwolić jej na zapewnienie sobie opieki.

Jednak wyrok wciąż nie jest prawomocny, bo pozwany szpital złożył apelację. To w Sądzie Apelacyjnym sprawa ostatecznie się rozstrzygnie. Wciąż do tego nie doszło, mimo że wyrok sądu I instancji zapadł w listopadzie 2012 roku.

Prokuratura wszczyna śledztwo

Tymczasem sprawą zainteresowała się prokuratura. Lekarze Samodzielnego Publicznego Centralnego Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie stali się obiektem jej śledztwa. Prokuratura Rejonowa w Piasecznie sprawdza, czy nie popełnili oni przestępstwa narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Przeczytaj poruszającą rozmowę z panią Grażyną: CZĘŚĆ I >>> CZĘŚĆ II >>>

Śledztwo zostało wszczęte z urzędu. - Nie było w tym zakresie zawiadomienia. Podstawą wszczęcia śledztwa była analiza zgromadzonego materiału dowodowego w poprzedniej sprawie, gdzie pani Grażyna Garboś-Jędral była pokrzywdzoną (sprawa jest obecnie rozpoznawana przed Sądem Rejonowym w Piasecznie). Prokurator uznał, iż pewien wątek nie został procesowo rozpoznany - informuje Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Śledztwo jest, ale już doszło do przedawnienia?

Decyzja prokuratury jest nieco zaskakująca. Zastanawiający jest moment, w którym śledztwo zostało wszczęte - minęło 10 lat. Oznacza to, że przynajmniej w jednym z paragrafów, z których toczy się postępowanie (art. 160 par. 1, 2 i 3 kk), sprawa jest przedawniona. Była przedawniona już w momencie wszczynania śledztwa.

Potwierdza to sama prokuratura. - Prokurator analizuje zgromadzony materiał również pod kątem ew. kwalifikacji z art. 160 par. 2 i 3 kk (działanie nieumyślne), co oznaczałoby, iż już doszło do przedawnienia. Jest to przedmiotem czynionych ustaleń i analiz - informuje Nowak.

Nieprzedawniony jest natomiast paragraf 1. Mówi on o działaniu umyślnym. - Sprawdzają więc, czy ktoś celowo wstrzyknął mi salmonellę? Absurd - złości się p. Grażyna.

p. Grażyna: Uszczęśliwiają mnie na siłę

Śledztwo prokuratury niepokoi panią Grażynę. Mimo że jest w tej sprawie stroną poszkodowaną, ma obawy, że działania prokuratury jeszcze bardziej opóźnią proces toczący się w Sądzie Apelacyjnym. Jest to możliwe, ponieważ sąd - w związku ze wszczęciem postępowania karnego związanego ze sprawą - będzie mógł zawiesić postępowanie cywilne. Nawet na lata.

- Chcą mnie uszczęśliwić na siłę jako ofiarę przestępstwa, bo to daje im możliwość zawieszenia sprawy cywilnej - twierdzi Grażyna Garboś-Jędral. - Dokładnie to, co przewidziałam w wywiadzie rok temu - dodaje.

Jednak w rozmowie z nami rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Warszawie sędzia Barbara Trębska twierdzi, że sprawa pani Grażyny zbliża się do końca, a postępowanie prokuratorskie nie powinno mieć na nią wpływu. Sprawa z powództwa Grażyny Garboś-Jędral dotyczy całego szpitala, a śledztwo prokuratorów - konkretnego oddziału i jego pracowników. Chodzi o klinikę kardiologii.

"Nigdy nie miałam pretensji do tej kliniki"

Tu zdaniem Grażyny Garboś-Jędral powstaje kolejny problem. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie akurat tego oddziału szpitala, do którego p. Grażyna nigdy nie miała żadnych zastrzeżeń. Miała natomiast wiele zarzutów wobec innych oddziałów, którymi akurat prokuratura się nie zajęła.

Śledztwo obejmuje okres 2.06.-2.07.2004 r. - Jest to dokładnie okres mojego pobytu w Klinice Kardiologii. Nie dotyczy to zatem mojego pobytu od 14 lipca do 6 października 2004 r., w tym wykonania mi dwóch operacji bez mojej zgody, złego wykonania lewatywy, w wyniku czego przebito mi odbyt, zarażenia mnie bakteriami acinetobacter baumannii, escherichia coli, na pewno narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia w wyniku doprowadzenia do rozległego zapalenia otrzewnej - mówi Garboś-Jędral.

- To wszystko nie zostało objęte tym śledztwem, ale czepiono się tej kliniki, co do której miałam najmniejsze zastrzeżenia do opieki, a do leczenia żadnych zastrzeżeń. Gdy już trwała sprawa w sądzie leżałam w tej klinice kardiologii jeszcze sześć razy i nigdy nie uważałam, że mnie źle leczą. Wręcz odwrotnie. 10 lat żyję po ciężkim zawale serca - dodaje p. Grażyna.

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: