Wielowieyska pyta rzecznika kurii: Większym złem jest trzymanie w parafii księdza pedofila czy ks. Lemańskiego? Kuria obrała fatalną drogę

- Konflikty w Jasienicy nie wynikają z postawy kurii, mają kilkudziesięcioletnią tradycję. Ci ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać - przekonywał w TOK FM rzecznik kurii warszawsko-praskiej Mateusz Dzieduszycki. Tłumaczenia nie przekonały Dominiki Wielowieyskiej. - Kuria ma dziwne priorytety. Jeśli chodzi o ks. Wojciecha Lemańskiego jest niezwykle zawzięta. A w innych sprawach wykazuje totalnie niezrozumiałą tolerancję - oceniła dziennikarka.

Dominika Wielowieyska ostro krytykuje kurię warszawsko-praską za zamknięcie parafii w Jasienicy. Zdaniem dziennikarki w całej sprawie dotyczącej księdza Wojciecha Lemańskiego hierarchia kościelna działa szybko, a w przypadku innych bulwersujących wydarzeń zachowuje powściągliwość.

- Jest jakiś błąd w hierarchii wartości. Jeśli chodzi o ks. Lemańskiego, kuria jest niezwykle zawzięta. A w innych - wykazuje tolerancję totalnie niezrozumiałą. W czym jest większe zło? W tym że się trzyma w parafii proboszcza oskarżonego i skazanego za pedofilię, czy to że się trzyma w parafii proboszcza, który się upomina o godność dzieci urodzonych dzięki zapłodnieniu in vitro? - pytała w TOK FM rzecznika kurii Mateusza Dzieduszyckiego.

- To nie jest konkurs. Obie sprawy są złe. Ks. Lemański nie tylko apelował o godność dzieci urodzonych dzięki metodzie in vitro. Miał kilka innych rzeczy na sumieniu. Trzymanie go w parafii nie prowadziło do niczego dobrego - odpowiadał gość "Poranka Radia TOK FM".

Długa historia

Jak zapewniał rzecznik Dzieduszycki, "konflikty w Jasienicy nie wynikają z postawy kurii". - Mają kilkudziesięcioletnią historię, sięgającą budowy kościoła w tej miejscowości. Rozmawiałem z parafianami. I nie rozsądzając, kto ma rację - niestety ci ludzie nie bardzo potrafią ze sobą rozmawiać.

Według gościa "Poranka Radia TOK FM" wybrano najlepszą drogę rozwiązania konfliktu. I jest nadzieja, że rozmowy między przedstawicielami kurii i mieszkańcami Jasienicy doprowadzą do ostudzenia emocji. Najbliższe rozmowy już we wtorek.

"Kuria obrała fatalną drogę"

Ale argumenty rzecznika nie przekonały Dominiki Wielowieyskiej. Bo jak oceniła dziennikarka, "kuria obrała fatalną drogę". - Kościół w Jasienicy został zamknięty, bo parafianie zostali oskarżeni o agresję. A jest raport policji, podpisany też przez księdza administratora, z którego nie wynika, że dochodziło do zamieszek. Kuria koncentruje się na oskarżaniu parafian. Wydaje mi się, że to bardziej zaostrza konflikt niż go rozwiązuje. Boję się, że kuria podsyca atmosferę, wyolbrzymia wydarzenia, do których doszło 13 kwietnia - to niepotrzebne.

Jednak według rzecznika kurii raport policyjny nie odzwierciedla tego, co wydarzyło się w Jasienicy. M.in. dlatego, że policjanci nie weszli do kościoła. - W grę wchodzą groźby karalne. Są świadkowie. Są nagrania, na których widać ludzi, którzy przyciskają księdza do muru. Działy się tam sceny absolutnie gorszące! Czy pani myśli, że w interesie księdza abp. Hosera jest zamknięcie kościoła? Czy to mu jest do czegoś potrzebne? - pytał Mateusz Dzieduszycki.

Kuria zawsze działa

Według rzecznika nie można zarzucać też kurii pobłażliwości dla innych duchownych. Także w przytoczonej przez Wielowieyską sprawie Grzegorza K. - księdza skazanego za pedofilię. Bo jak podkreślał Dzieduszycki, "kuria, jak tylko dotarły informacje na temat księdza, skontaktowała się z prokuraturą i sama wdrożyła postępowanie kościelne". - Wydaje się, że nie było niebezpieczeństwa dla dzieci i młodzieży. Strasznie trudno określić moment, w którym powinno nastąpić odsunięcie księdza. Ale oczywiście każdy dzień zwłoki nie jest niczym dobrym - dodał.

"Abp Hoser ma trochę racji. Konflikt w Jasienicy nie jest jednoznaczny" - oceniła Janina Paradowska>>

Więcej o: