Twórca "rosyjskiego Facebooka" opuścił kraj. "Rosja jest niekompatybilna z biznesem internetowym"

Paweł Durow, twórca największego w Rosji portalu społecznościowego VKontakte, opuścił Rosję i "nie planuje powrotu". - Historia Durowa pokazuje, że dzisiaj w Rosji nie wystarczy być niezaangażowanym. Apolityczność to za mało - komentowała w TOK FM Jadwiga Rogoża z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Paweł Durow, nazywany często "rosyjskim Zuckerbergiem", jest założycielem i wieloletnim szefem portalu społecznościowego Vkontakte.ru. Na swoim profilu poinformował, że został zwolniony z posady dyrektora generalnego. Teraz rosyjski odpowiednik Facebooka jest kontrolowany przez szare eminencje Kremla.

- Vkontakte jest dużo popularniejszy w Rosji niż Facebook - mówiła w TOK FM Jadwiga Rogoża, ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich. - Sam Durow jest geniuszem informatycznym. Nie jest to człowiek, który chce umierać za wolność słowa w Rosji.

Durow oświadczył, że już opuścił Rosję i "nie planuje powrotu". Dodał, że Rosja jest "niekompatybilna z biznesem internetowym".

"Demonstrował swoją niezależność"

- W Rosji istnieje rozróżnienie między Vkontakte i Facebook. I to FB jest uznawany za ten bardziej rozpolitykowany, Vkontakte zawsze był tym bardziej rozrywkowym, służącym przede wszystkim do wymiany filmów i muzyki - tłumaczy Rogoża. - Próba przejęcia Vkontakte trwała od kilku lat. Pierwszym takim wydarzeniem były protesty w 2011 roku, kiedy portal ten odmówił przekazania danych użytkowników i zamknięcia grup, na których organizowali się protestujący. Durow był wtedy zapraszany na przesłuchania do FSB, na których się nie pojawiał. W ten sposób demonstrował swoją niezależność - tłumaczyła ekspertka w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz.

Jej zdaniem to był pierwszy z kilku incydentów, które wywołały niechęć władz do Durowa. - Potem była sprawa z odmową zamknięcia grupy antykorupcyjnej blogera Aleksieja Nawalnego. Teraz wreszcie mamy sprawę Euromajdanu. Rosyjskie FSB zażądało od kierownictwa portali dostępu do danych ukraińskich użytkowników Euromajdanu.

Według Rogoży sprawa Durowa pokazuje, że tak łakomy kąsek biznesowy nie jest w stanie funkcjonować bez opieki urzędników czy biznesmenów bliskich Kremlowi. - Historia Durowa pokazuje, że dzisiaj w Rosji nie wystarczy być niezaangażowanym. Apolityczność to za mało - podsumowała rozmówczyni Lichnerowicz.

Przejęcie Vkontakte

21 kwietnia firma VKontakte ogłosiła, że Durow przestał być jej dyrektorem generalnym, ponieważ poinformował o rozwiązaniu umowy z miesięcznym wyprzedzeniem i nie wycofał się z tej decyzji. Firma zaproponowała mu stanowisko "głównego architekta" portalu.

Według agencji Interfax-Ukraina Durow 1 kwietnia ogłosił, że odchodzi z portalu, ale po dwóch dniach odwołał tę decyzję. Następnie 16 kwietnia ogłosił na swojej stronie na portalu, że w grudniu zeszłego roku rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) zażądała od portalu przekazania danych osobowych organizatorów ukraińskiego Euromajdanu.

Durow poinformował, że odmówił, ponieważ rosyjskie prawo nie obowiązuje ukraińskich użytkowników VKontakte. Na potwierdzenie swych słów opublikował kopię pisma z FSB. Dodał, że musiał "poświęcić wiele", m.in. swoje udziały w firmie. O tym, że Durow sprzedał 11,99 proc. akcji VKontakte, poinformowano w styczniu br. W rezultacie większość udziałów (51 proc.) uzyskała grupa Mail.ru.

Więcej o: