Oto "jedynka" Nowej Prawicy do PE. "Jestem monarchistą. W Polsce powinniśmy mieć króla. A Unia..."

- Oddaliśmy pole biurokratom, ale widać już otrzeźwienie nie tylko w Polsce. Widać je we Francji, Węgrzech. Możliwe, że uda się okiełznać szaleńcze pomysły biurokratów - mówił o swoich planach w PE Michał Marusik, kandydat Nowej Prawicy w wyborach do europarlamentu.

Michał Marusik jest "jedynką" na warszawskiej liście Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego.

Tomasz Sekielski: Przeczytałem, że jest pan monarchistą...

Michał Marusik: - Jestem monarchistą.

W Polsce powinniśmy mieć króla?

- Najlepiej by było.

Jak przywrócić monarchię?

- Państwo powstawało wokół króla. Król tworzył sobie swoje imperium. Ale restytucja monarchii to bardzo odległa sprawa. Nam jest potrzebna instytucja, która zapanuje nad administratorami i rządzącymi, żeby nie wykonywali swojej władzy przeciwko poddanym. Żeby nasze władze nas nie gnębiły.

Kto mógłby pełnić rolę substytutu króla?

- Tradycyjnie była to instytucja interrexa, czyli taką funkcję pełnił prymas. I niewątpliwie głos prymasa w sprawach państwa i narodu jest znaczący i ważny, warto w ten głos się wsłuchiwać. A do restytucji monarchii jest jeszcze bardzo daleko, więc przedkładamy to tylko jako słuszną ideę.

Będzie pan walczył o to w PE?

- O nie, Parlament Europejski jest tak odległy poprawnym rozwiązaniom ustrojowym, że nie ma mowy. W obecnym wydaniu Unii Europejskiej można jedynie oprzeć się absurdom biurokratów. Niczego więcej nie można zrobić. Myśląc o interesie Polski, można tylko nie dać się zalać ogromnemu nawałowi idiotycznych zakazów, nakazów, ograniczeń, regulacji. Ta Unia tylko temu służy. Ratujmy się jak możemy.

Oddaliśmy pole biurokratom, ale widać już otrzeźwienie nie tylko w Polsce. Widać je we Francji, Węgrzech. Możliwe, że uda się okiełznać szaleńcze pomysły biurokratów.

Zobacz wideo

Jak można poznać, który polityk jest marionetką, a który nie jest?

- Nie bardzo da się poznać. To można poznać tylko po owocach. Najlepszą wiedzę można mieć o tych politykach, którzy już w życiu pokazali, po której stronie stoją, jakie są ich decyzje. Nie wierzę w deklaracje. Nie polecam wiary w deklaracje, trzeba wierzyć w siebie. Jak władza zostawi ludziom pieniądze, to ludzie niech wiedzą, że sami są w stanie lepiej sobie z nimi poradzić.

Jeśli mamy głosować, to skąd mam wiedzieć, że pan nie jest marionetką?

- Mieliśmy szanse na zajmowanie stanowisk publicznych wielokrotnie. Nigdy nie braliśmy stołków dla własnych korzyści, nie było szansy na zrealizowanie zasady, którą proponujemy, a jest to prosta zasada: pozostawić ludziom gros dorobku narodowego i niech ludzie sami dysponują tymi pieniędzmi. Ja twierdzę, że wygrane wybory będą wtedy, gdy zwycięzcami będą wyborcy. Tzn. wtedy, kiedy wyborcom będzie się żyło dobrze.

Mówił pan, że amerykańscy prezydenci są marionetkami. "Te wszystkie marionetki wystawiane są przez jeden ośrodek, który zaplanował jakiś scenariusz i ten scenariusz będzie realizowany bez względu na to, którą marionetkę ludzie będą oglądać w telewizji. Realizowany jest scenariusz, który został ukryty za kulisami. W Polsce jest tak samo".

- Ale o tyle lepiej jest obserwować Amerykę. Tam jest to bardzo dobrze widoczne. Jest tam np. Rada Stosunków Międzynarodowych, która projektuje zachowania Ameryki na 20-30 lat do przodu. I te zachowania są potem realizowane, ale one są nieznane, dopóki nie zostaną zrealizowane.

Jeżeli tak potężny człowiek jak prezydent USA jest marionetką wybraną przez jakichś ludzi z cienia, to tym bardziej posłowie do PE są po prostu marionetkami.

- Niekoniecznie. Amerykańska demokracja funkcjonuje w taki sposób, że widać potężny ośrodek, który wystawia prezydentów. Tam są ludzie i instytucje, które finansują kampanię wyborczą i bez tych finansów nikt nie będzie prezydentem. Więc realizowane są projekty Rady Stosunków Międzynarodowych.

A kto u nas pociąga za sznurki?

- Nie bardzo widać. Nie ma to takiego instytucjonalnego wyrazu. Ale widać objawy. Przecież skoro Donald Tusk był pewny startu w wyborach prezydenckich i był pewny zwycięstwa, po czym nagle się okazało, że nie startował, to jest ktoś, kto skutecznie na niego wpływa. I tam jest zlokalizowana prawdziwa władza. Może w końcu zostanie ona zinstytucjonalizowana.

Więcej o: