- Media w sprawie katastrofy smoleńskiej pracowały fatalnie: szukając sensacji, łapiąc się każdego szczegółu, z którego można zrobić sensację. Jest cała grupa mediów, które zarobiły na tym ogromne pieniądze. Robiły to z upadlającej chęci zysku. Walnijmy się w pierś - my, media, robiliśmy ludziom wodę z mózgu! - mówił w zeszłym tygodniu w TOK FM Jarosław Gugała .
I - zdaniem prof. Magdaleny Środy - Gugała ma "absolutną rację". "Gazeta Polska" dzięki teorii o zamachu zwiększyła trzykrotnie swój nakład; pokusie żerowania na rzekomym spisku uległa nawet 'Rzeczpospolita', śledząc w jednym ze sztandarowych artykułów 'ślady trotylu'. Również dziennikarze telewizyjni bardzo chętnie zapraszali zwolenników teorii spiskowej" - wytyka Środa.
Etyczka dodaje, że aby zwiększyć oglądalność, "nawet najbardziej bzdurne wypowiedzi były mile widziane". "Bez trudu mogę sobie wyobrazić, że dzisiejsze media mogą wykreować z niczego: strach przed III wojną światową, przekonanie, że niedługo nastąpi epoka lodowcowa lub że rządzą nami Marsjanie: wystarczy trochę inwencji, trochę wariatów i trochę czasu antenowego u znaczących dziennikarzy. Prawdą staje się to, co jest oglądalne" - wytyka Środa.
Cały komentarz w najnowszym wydaniu "Wprost".