W ostatnich latach stopniowo spadała liczba przestępstw w Holandii, ale nie jest ich znacząco mniej niż w sąsiadujących z Holandią krajach. Jednak w więzieniach zaczyna brakować... więźniów.
Jak wynika z badań opinii publicznej Holendrzy nie widzą w tym powodu do dumy i są przekonani, że winni ciężkich przestępstw są zbyt łagodnie karani.
W 2008 roku w 17-milionowej Holandii w więzieniach było osadzonych 15 tys. osób. Według danych z marca tego roku obecnie za kratkami przebywa niecałe 10 tys. skazanych. Z tego 650 więźniów to belgijscy przestępcy, których przyjęły holenderskie zakłady karne w ramach umowy tymczasowej. - Po raz pierwszy w historii Holandia ma więcej strażników i innych pracowników zakładów karnych niż samych więźniów - wynika z danych opublikowanych ostatnio przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych na jednego strażnika przypada pięciu więźniów, a wyroki aż 10 razy częściej zakładają karę pozbawienia wolności.
- Badamy, co jest przyczyną coraz mniejszej liczby więźniów - powiedział po podaniu informacji rzecznik holenderskiego Ministerstwa Sprawiedliwości. Już teraz ministerstwo zdecydowało się na zamknięcie kilku zakładów karnych i ograniczyło liczbę pracowników, zwalniając 3,5 tys. osób. Same cięcia wywołały sporo kontrowersji. - W holenderskich więzieniach nie jest już bezpiecznie. To 'wybuchowa' sytuacja - grzmiał przywódca Partii Pracy. Jednak rząd zdyskredytował tę krytykę, cytując dane, zgodnie z którymi liczba zamieszek w więzieniach spada.
Jednak holenderscy politycy rozważają pewne zmiany. Chcą zerwać z częstą praktyką warunkowego zwalniania po tym, jak skazani odbyli dwie trzeci wyroku. Chodzi m.in. o aktywistę Volkerta van der Graafa, skazanego za morderstwo. Van der Graaf na zostać wypuszczony 2 maja, wtedy minie 12 lat odkąd został osadzony. Aktywista usłyszał wcześniej wyrok 18 lat więzienia.