- To będzie pomnik dwóch przyjaciół, którzy są współczesnym symbolem przyjaźni polsko-węgierskiej - wyjaśnia wiceprezydent Luty, który jest sekretarzem Stowarzyszenia "Henryk Sławik - pamięć i dzieło". Na jego zaproszenie w katowickim urzędzie miasta spotkali się wnuk i wnuczka bohaterów.
- Mój dziadek przeżył wojnę dzięki dziadkowi Zbyszka - zaznacza płynną polszczyzną Klara Hejj.
- Mój dziadek niewiele mógłby zrobić bez pomocy Antalla - dodaje wnuk Sławika Zbigniew Kutermak. Dzięki współpracy Sławika i Antalla zostało ocalonych od zagłady 30 tysięcy uchodźców z Polski, wśród nich około 5 tysięcy Żydów. Ich przyjaźń doskonale wpisuje się w przysłowie "Magyar - Lengyel, dwa bratanki".
Wnuczka Antalla studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. - Dla nas wszystkich od dzieciństwa było jasne, że Polak i Węgier to dwa bratanki - podkreśla w TOK FM Klara Hejj. - Sławik chciał, żeby syn Antalla uczył się polskiego. Ale po wojnie okazało się to niemożliwe. Dziadek namówił mnie, żebym to ja zaczęła - opisuje. I tak znalazła się na polskiej uczelni. Jej wujek, syn Józefa Antalla seniora, Józef Antall junior, w 1990 roku został pierwszym demokratycznym premierem Węgier.
- Żałuję, że tak mało pytałem o dziadka moją mamę i babcię, gdy jeszcze żyły. Klara jest dla mnie dobrym uzupełnieniem szczątkowej wiedzy, którą ja mam - mówi TOK FM Zbigniew Kutermak. - Dziadek często wspominał, że Henryk Sławik to był człowiek małomówny, konkretny i o bardzo wysokiej moralności. Dziadek bardzo go szanował - wspomina Klara. - Jest dla mnie jasne, że Józef Antall załatwił to, że rząd węgierski próbował udawać, że w ogóle nie widzi, co się dzieje, że tylu uchodźców dostaje nowe dokumenty, że na taką skalę się to robi. Nadstawiał głowy. Dzięki tej przyjaźni udało się znacznie więcej - podkreśla Kutermak.
Gdy wybuchła II wojna światowa, po klęsce wrześniowej Henryk Sławik przedostał się na Węgry. Został prezesem Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi na Węgrzech, był też jednym z reprezentantów polskiego rządu na emigracji. Zajmował się przerzutem polskich żołnierzy. Polskim Żydom wystawiał dokumenty z polskimi nazwiskami potwierdzające ich katolickie pochodzenie. Tych, którzy chcieli walczyć, kierował do jugosłowiańskiej partyzantki, część ukrył na węgierskich wsiach.
Zorganizował też sierociniec dla setki żydowskich dzieci w miejscowości Vac, przy współpracy z duchowieństwem. Placówka oficjalnie nosiła nazwę Domu Sierot Polskich Oficerów. Podejrzenia osób z zewnątrz ukróciła wizyta papieskiego nuncjusza, który pobłogosławił ośrodek. Ocalały wszystkie dzieci.
W całej tej działalności od początku pomagał mu przyjaciel i przedstawiciel węgierskiego rządu ds. uchodźców wojennych Józef Antall. W obliczu śmierci aresztowany przez gestapo Sławik nie wydał węgierskiego brata. Dla wyrażenia wdzięczności na grobie Józefa Antalla widnieje napis POLONIA SEMPER FIDELIS (Polska zawsze wierna).
Historia tej niezwykłej przyjaźni i bohaterstwa może zginęłaby gdzieś w odmętach historii, gdyby nie dyplomata izraelski Henryk Zvi Zimmermann. Jeden z ocalonych, świadek tych wydarzeń, ich uczestnik i współpracownik Sławika w Komitecie Obywatelskim, chciał spłacić dług wdzięczności. Jego upór i starania przyniosły efekt. Odnalazł rodzinę Henryka Sławika, dotarł do potomków Antalla. Było to możliwe dopiero pod koniec lat 80., kiedy system komunistyczny w Polsce zaczął się sypać. Nie było to łatwe.
Ani w Warszawie, ani w Budapeszcie nikt o Henryku Sławiku wówczas nie słyszał. Miał szczęście, gdy na Węgrzech trafił do Towarzystwa Przyjaźni Węgiersko-Polskiej i spotkał tam Klarę Hejj, wnuczkę Antalla. Powiedziała mu, że Sławika zna doskonale z opowiadań dziadka, że Sławik został zamordowany w niemieckim obozie Mauthausen w 1944. Że był torturowany przez gestapo, ale całą winę wziął na siebie. Tak uratował jej dziadkowi życie. Wiedziała, że żona i córka Sławika wróciły do Polski. Ale gdzie mieszkają, nie miała pojęcia.
W desperacji Zimmermann zamieścił ogłoszenie w Przekroju: "Henryk Zimmermann z Izraela poszukuje pana Sławika, byłego konsula polskiego w Budapeszcie w latach 1943-44, który dopomógł w ocaleniu wielu Polaków i Żydów". Odezwała się Jadwiga Sławik-Kutermak, żona Sławika.
Jeszcze przed aresztowaniem męża trafiła do obozu Ravensbrück. Ich córka Krystyna tułała się potem po węgierskich wsiach. Po wojnie odnalazł ją przez ogłoszenie w węgierskim radio Antall i przez jakiś czas mieszkała w jego rodzinie. Potem odnalazła ją matka. W czasach PRL o bohaterstwie męża i ojca musiały mówić po kryjomu. Imię Sławika tylko przez trzy dni nosiła w 1946 roku jedna z ulic w Katowicach. Władze komunistyczne zorientowały się, że jej patron należał do PPS, nurtu patriotycznego, niekomunizującego, czyli wrogiego reżimowi. Tablicę zdjęto, a ulicę nazwano Zabrską.
Milczenie przerwał dopiero Zimmermann. Gdy pojawił się w ich katowickim mieszkaniu, o dokonaniach Sławika mówił wprost. Gdy jeszcze później w 1997 roku napisał książkę "Przeżyłem, pamiętam, świadczę", historia zyskała rozgłos. W 1990 roku Sławik otrzymał pośmiertnie tytuł "Sprawiedliwego wśród Narodów Świata" przyznawany przez instytut Yad Vashem. Również Józef Antall został uhonorowany tym tytułem. W 2010 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Sławika najwyższym polskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego. Józef Antall otrzymał wtedy pośmiertnie najwyższe odznaczenie nadawane cudzoziemcom - Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski.
Pomnik Henryka Sławika i Józefa Antalla seniora ma stanąć przed halą Spodka w sąsiedztwie powstającego budynku Międzynarodowego Centrum Kongresowego. - Będą go oglądać dziesiątki tysięcy ludzi - zaznacza wiceprezydent Luty. Rzeźba ma być odsłonięta w marcu przyszłego roku w obecności prezydentów Polski i Węgier. Ruszył konkurs na projekt pomnika.
Sejmik Województwa Śląskiego zdecydował, że rok 2014 będzie w regionie Rokiem Henryka Sławika. Rada Miejska Katowic wydała w środę oświadczenie, że należał on do najbardziej wartościowych postaci w historii miasta. Katowiccy radni zaapelowali do szkół, placówek kultury i oświaty, by włączyły się w popularyzowanie postaci Sławika i jego dokonań we współpracy z Józefem Antallem.
- Postać Sławika powinna trafić do podręczników historii - uważa dyrektor Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego prof. dr hab. Jerzy Sperka. O tej postaci wiedzą zapewne więcej uczniowie Gimnazjum nr 3 w Jastrzębiu-Zdroju. 29 września 2004 Henryk Sławik został patronem ich szkoły.
Henryk Sławik brał udział w trzech powstaniach śląskich oraz akcji plebiscytowej zachęcającej do opowiedzenia się za Polską. W latach międzywojennych był m.in. redaktorem naczelnym katowickiej "Gazety Robotniczej", jednym z liderów antykomunistycznego skrzydła Polskiej Partii Socjalistycznej oraz katowickim radnym.