Sprawcą całego zamieszania jest projekt Programu Ograniczania Zdrowotnych Następstw Palenia Tytoniu w Polsce. Jego założenia określają zadania i cele w tej kwestii na lata 2014-2018. W resorcie kończą się już prace nad nim. We wczorajszej "Rzeczpospolitej" informującej o sprawie znalazł się fragment, który na pewno zelektryzował palaczy.
W artykule przypomniano, że wprowadzona w życie w 2010 roku ustawa antynikotynowa zakazała palenia w szkołach czy szpitalach, ale umożliwiała tworzenie palarni m.in. w zakładach pracy, hotelach, na dworcach i lotniskach. To rozwiązanie ponoć się nie sprawdziło. - Chcemy likwidacji docelowo wszystkich palarni, bo sankcjonują one palenie - tak według gazety sprawę komentował wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki.
Problem w tym, że resort zaprzecza, aby składał on taką deklarację. - Rozmawiałem z panem ministrem o tym cytacie i zapewnił mnie, że nie udzielał takiej wypowiedzi - przekazał nam Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy MZ.
O szczegóły projektu postanowiliśmy zapytać także głównego inspektora sanitarnego. Dlaczego? Otóż od 2007 roku, z upoważnienia ministra zdrowia, za realizację i koordynację programu odpowiada właśnie ten urząd. - To projekt ministerstwa, my możemy nawet o nim nie wiedzieć - przekonywał nas Jan Bondar, rzecznik GIS. Dziwne, bo na tytułowych stronach 36-stronnicowego projektu widnieją aż dwie pieczątki jego przełożonych: Marka Posobkiewicza p.o. głównego inspektora oraz Marcina Kasprzyka zastępującego dyrektora generalnego GIS. - Naprawdę, proszę dzwonić w tej sprawie do ministerstwa - nalegał rzecznik.
- Nie ma żadnych planów likwidacji palarni w zakładach pracy - zapewnia nas Krzysztof Bąk z resortu zdrowia. - Co najwyżej może to dotyczyć szkół i szpitali - dodaje. - A czy nie jest tak, że tam już nie można palić? - dopytujemy. - Są jeszcze takie szpitale, gdzie te palarnie są - odpowiedział.
W sprzeczności z jego zapewnieniami stoją jednak konkretne zapisy projektu programu. - Obecnie ważnym zadaniem jest całkowita eliminacja miejsc wyznaczonych do palenia (tzw. palarni) - napisano na 20 stronie projektu. - Jak wskazują doświadczenia innych krajów, tam gdzie dozwolone jest palenie w wyznaczonych miejscach, skuteczność przepisów tytoniowych jest o wiele niższa w porównaniu do obiektów objętych całkowitym zakazem palenia - czytamy w uzasadnieniu.
W dokumencie przywołane są też alarmistyczne statystyki dotyczące wpływu nikotyny na zdrowie. W Polsce każdego roku z powodu palenia umiera średnio 67 tysięcy dorosłych osób (około 51 tysięcy mężczyzn i 16 tysięcy kobiet). To tak jakby co roku znikała populacja całego miasta wielkości np. Zamościa.
Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS